Mamey zapote, a po polsku: pouteria sapota. Sporej wielkości okazy w brązowej skórce, która przypomina odrobinę kiwi, chociaż jest dużo grubsza. W środku pomarańczowy, mięsisty miąższ. Sam owoc też jest spory, można porównać jego wielkość do dwóch pomarańcz.
Mamey zapote to oficjalna nazwa, ale Kubańczycy mówią też na ten pyszny owoc mameyo. Można go pomylić z kilkoma podobnymi gatunkami spotykanymi w tym samym regionie, które przypomina z wyglądu, ale różnica tkwi w kolorze miąższu, kształcie pestki i, oczywiście, smaku. Mameyo ma dużą, czarną, niejadalną pestkę i intensywnie pomarańczowy miąższ. Jeśli wybierzecie się w podróż na Kubę lub do innego kraju Ameryki Południowej, albo spotkacie te owoce w regionie klimatu tropikalnego (Floryda, Teksas, Kalifornia, Hawaje, Meksyk), spróbujcie zjeść jeden na śniadanie. Są równie pożywne co banany, mają przepiękny kolor i zawierają dużo witaminy C, A i beta-karotenu.
Mamey zapote smakuje jak połączenie banana, dyni i awokado. Jest bardzo kremowy i lekko włóknisty, na szczęście te wszystkie włókienka nie są twarde. Bardzo przypadł mi do gustu, podobnie jak kubańska, cudownie różowa guawa.