AUTOR I TYTUŁ KSIĄŻKI : MIASTO ŚWIATŁEM MALOWANE /TARNÓW NA ZDJĘCIACH I STARYCH POCZTÓWKACH 2006/
WYDAWNICTWO APGRAFIX TARNÓW 2006.
STAN : OKŁADKA BDB-, ŚRODEK BDB.
WIELKOŚĆ, OPRAWA I SZATA GRAFICZNA :
28X21,5CM,TWARDA OKŁADKA,LICZY 118 STRON.
KOSZT WYSYŁKI WYNOSI 11 ZŁ /CENNIK POCZTY POLSKIEJ/ - PŁATNE PRZELEWEM /PRZESYŁKA POLECONA PRIORYTETOWA + KOPERTA BĄBELKOWA/. KOSZT PRZESYŁKI ZAGRANICZNEJ ZGODNY Z CENNIKIEM POCZTY POLSKIEJ.
W PRZYPADKU WYBORU WYSYŁKI LISTEM EKONOMICZNYM /PRZESYŁKA NIEREJESTROWANA/ CAŁA ODPOWIEDZIALNOŚĆ W PRZYPADKU JEJ NIEDOSTARCZENIA SPADA NA KUPUJĄCEGO I SPRZEDAJĄCY NIE PRZYJMUJE ŻADNYCH REKLAMACJI ZWIĄZANYCH Z TĄ SPRAWĄ.
INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.
PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY.
NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!
ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE.
POD ZDJĘCIAMI PRZEDMIOTU ZNAJDZIESZ SPIS TREŚCI LUB DODATKOWY OPIS.
ALBUM PODZIELONY JEST NA DWIE CZĘŚCI:
1/W PODRÓŻY PRZEZ CZAS /STARE ZDJĘCIA I POCZTÓWKI DO 55 STRONY/
2/TARNÓW MAGICZNY /ZDJĘCIA WSPÓŁCZESNE - RESZTA ALBUMU/
ZDJĘCIA WSPÓŁCZESNE:MIROSŁAW KASZUBA
WSTĘP:KAZIMIERZ BAŃBURSKI
KONSULTACJA HISTORYCZNA ZDJĘĆ ARCHIWALNYCH - MAREK POPIEL
OPRACOWANIE GRAFICZNE:MONIKA GAJER I MIROSŁAW KASZUBA
Tarnów - miasto światłem malowane /WSTĘP/:
„Niebo nad Tarnowem? Neapolitańskie!" - pisał Roman Brandstaetter, syn tego miasta, dumny ze swego rodzinnego grodu.
Tarnów jest rzeczywiście osobliwym miejscem na mapie Polski. Tuż pod samym miastem wznosi się najdalej na północ wysunięty szczyt Karpat - Góra św. Marcina. Dzięki dogodnej konfiguracji terenu jest też biegunem ciepła w Polsce. Nade wszystko jednak jest to piękne miasto o długiej i bogatej historii. Gdy spojrzymy na plan miasta, to w centrum widzimy owal Starówki, z którego wybiegają pod rozwartym kątem dwie główne arterie komunikacyjne, ulice Krakowska i Lwowska, dawny „szlak cesarski". Ich nazwy wskazują kierunki, w których prowadzą.
Ongiś, przed kilkudziesięciu laty, żeby nie cofać się dalej w przeszłość, wokół Rynku i przy tych dwu głównych ulicach wznosiły się pryncypialne budowle, siedziby najważniejszych instytucji i reprezentacyjne siedziby miejskich elit.
Jeszcze w pokoleniu naszych dziadów, gdybyśmy wysiedli z pociągu na tarnowskim dworcu, zapewne zauważylibyśmy na placu przed secesyjnym gmachem, oczekujący na podróżnych czerwony wagonik tramwaju, słynną tarnowską „biedronkę", która następnie mozolnie pięłaby się pod górę ulicą Krakowską w kierunku Śródmieścia.
W pogodny letni dzień zapewne zrezygnowalibyśmy z podróży tym cudem ówczesnej techniki. I tak nie zyskalibyśmy na czasie. Idąc do miasta - jak się wówczas mówiło - ulicą Krakowską, przez dzielnicę Strusina, której nazwa nie ma nic wspólnego ze strusiami, lecz potokiem Trosina, mijamy strzeliste wieże kościoła XX. Misjonarzy, po prawej zaś stronie za murem z reklamami spostrzegamy duży zakład przemysłowy z dymiącymi kominami. W powietrzu czujemy zapachy jęczmiennego słodu i chmielu. To browar książąt Sanguszków. Bardzo nowoczesny, ale produkujący podobno nie najlepsze piwo. Za kościołem XX. Misjonarzy, przy placu Kościuszki (zamierzano tutaj wybudować pomnik Naczelnika, nic jednak z tego nie wyszło) zabudowa prawie wiejska. Idziemy dalej. Zostawiamy stojący na przystanku przed kościołem tramwaj i pokrzykujących na leniwo człapiące konie fiakrów. Spotykamy żołnierzy zamiatających ulicę. Zaglądamy w ulicę Urszulańską i widzimy piękny gmach tarnowskiej Poczty Głównej. Nowoczesny budynek jest chlubą miasta. Podobnym może
tylko Kraków. Wędrując dalej w górę ulicy Krakowskiej chcielibyśmy wypić filiżankę dobrej kawy i zjeść ciastko. Zmierzamy więc prosto do lokalu, którego szyld widoczny jest już z daleka: „Cukiernia Kudelski Józef". Obsługa miła. Kawa i ciastko znakomite. Na pobliskim placu, zwanym dawniej Pocztowym, a obecnie Sobieskiego znajduje się postój dorożek. Nie korzystamy jednak z tego środka lokomocji. Wędrujemy dalej pieszo. Wchodzimy już w obręb Starego Miasta ulicą Katedralną. Po prawej ręce podziwiamy okazały budynek z pięknym tarasem, u góry widnieje napis: „W. Brach Skład Farb i Materiałów Aptecznych", niżej zaś „Drogerya". Czujemy różnorakie zapachy chemicznych produktów, perfum, toaletowych mydeł, rozpuszczalników, itp.
Coraz więcej spotykamy ludzi - wiejskie kobiety w charakterystycznych chustach, chłopi na furmankach. Wszechobecni Żydzi, żywo gestykulujący, posługujący się między sobą niezrozumiałym językiem. Wszyscy kierują się w dół ulicą Targową na plac zwany w Tarnowie Burkiem, którego nazwa pochodzi od słowa bruk. Odbywają się tutaj targi. Właściwie można tutaj kupić wszystko, co oferuje miastu wieś. Zajrzymy tu może przy innej okazji. My udajemy się na tarnowski Rynek. Po drodze mijamy Plac króla Kazimierza Wielkiego i Plac Katedralny z piękną bryłą kościoła katedralnego. I wreszcie możemy podziwiać zalany słońcem Rynek, w którego centrum wznosi się majestatyczny Ratusz z wysmukłą wieżą zegarową. Obchodzimy budynek dookoła. Szczerzą do nas zęby maszkarony attyki. Tuż obok, Wielkimi Schodami idą ludzie na Burek. Jakaś babina w kraciastej chuście, gromadka chłopów. Ludzie z tamtych czasów, minionych przecież, a jednak nam w jakiś sposób bliskich. Przy ulicy Żydowskiej spotykamy się z innym światem. Zaglądamy do Synagogi. Spotykamy Żydów w tałesach, modlących się do Wszechmocnego. Przez Pilzneńską Bramę wychodzimy na ulicę Lwowską. To już inna dzielnica miasta. Słynna Grabówka. Tutaj koncentruje się żydowskie życie. Terkoczą maszyny do szycia. W mniejszych i większych fabryczkach wytwarza się najprzeróżniejsze towary. Witryny sklepowe, a i sami ich właściciele prawie siłą zapraszają nas do ich wnaętrza. Jeszcze tylko rzućmy okiem na kopułę Nowej Synagogi i udajmy się do któregoś z licznych hoteli przy ulicy Wałowej. Czas odpocząć po podróży. Może kiedyś, po wielu latach wrócimy do tego miasta. Może nie znajdziemy już tych samych budowli w odwiedzanych miejscach. Ale będzie miasto. Malowane światłem. Już trochę inne. Ale przecież takie samo.
Kazimierz Bańburski