WITAM NA MOJEJ AUKCJI!
Trzeba zrobić trochę miejsca na nowe tytuły, a i to nie do konca prawda ..................
Wszystkie sprzedawane przeze mnie płyty stanowią część mojej kolekcji, którą gromadzę od lat.
Stan każdego krążka oraz poligrafii staram się opisać indywidualnie. Pudełek nie opisuję bo jak wiadomo jeśli nawet są idealne to i tak mogą ulec uszkodzeniu w transporcie. Koszt ich wymiany jest naprawdę niewielki. Co innego digipacki czy digibooki.
A wiec Panie i Panewki.....
Przedmiotem sprzedaży jest
cd stan niemal idealny
wyd. Columbia / American Recordings
2005
Kat.-Nr.: COL 519000 2 / 82876726112
Barcode: 5 099751 900023
Comes in a two panel digipak with reverse alignment (front is back and back is front). x 2
This album is a twin release with the album Hypnotize. Both Digipak are designed to interlock to each other with a cardboard flap on the Hypnotize release. Assembled, the whole package looking like a double release with each obi around its own Digipak.
Recorded at The Mansion in Laurel Canyon, Los Angeles, CA and Akademie Mathematique Of Philisophical Sound Research, Los Angeles, CA.
Mixed at Soundtrack Studios, New York, NY and Enterprise Studios, Los Angeles, CA.
Mastered at Sony Music Studios, New York, NY.
© 2005 Sony Music Entertainment/℗ 2005 Sony Music Entertainment
Made in the EU
2cd
SYSTEM OF A DOWN
Mezmerize / Hypnotize
2CD, Album ,FIRST PRESS,Digipak,UNIKAT
Wydawanie w dzisiejszych czasach podwójnego albumu jest działaniem co najmniej osobliwym. Żyjemy nie tyle w epoce całych płyt, ile singli, zaś dwupłytowe wydawnictwo wygląda na komercyjny strzał w kolano. Oczywiście, można wskazać chwalebne wyjątki (chociażby Stadium Arcadium Red Hot Chilli Peppers), lecz wydaje się, że potwierdzają one jedynie pewną regułę. Mimo tego zastrzeżenia będę chciał bronić w tej recenzji tezy, że Mezmerize i Hypnotize System of a Down powinno być wydane razem.
Pozornie obie płyty niewiele się od siebie różnią – wciąż mamy do czynienia z tym samym rodzajem muzyki, pełnym zarówno twardych riffów (Attack), jak i mocno nietypowych wtrętów (U-Fig). Jak w kalejdoskopie zmieniają się tempa i wokaliści, co jakiś czas pojawiają się ciekawe urozmaicenia, jak na przykład lekko orientalna wstawka tom tomów w utworze tytułowym. Całość zostaje przyozdobiona przez niezwykłe językowe łamańce (Vicinity of Obscenity) oraz przepiękne, poruszające ballady (Lonely Day). Patenty na sukces są zatem oklepane, choć – oczywiście – trudno uznać to za zarzut, ponieważ w ciężkich brzmieniach nic bardziej oryginalnego, a zarazem przyjemnego nie znajdziemy.
Problem z Hypnotyze jest jeden i muszę przyznać, że trudno mi o nim pisać, bo nie do końca uchwyciłem jego istotę. Z jakichś względów druga płyta Kalifornijczyków jest mniej przystępna niż pierwsze wydawnictwo. W recenzji Mezmerize wskazywałem, że może się wziąć za nią właściwie każdy, nawet ten, kto nie gustuje na co dzień w mocniejszych odmianach muzyki. Z Hypnotize rzecz ma się nieco inaczej. Oczywiście, nie brakuje tu piosenek iście przebojowych, które bez wątpienia mogłyby się znaleźć w większości rozgłośni radiowych (Kill Rock ‘N Roll). Obok nich występują jednak rzeczy nadspodziewanie duszne i ciężkie, nie tyle w brzmieniu, ile w klimacie. Weźmy na przykład Holy Mountains. Teoretycznie piosenka ma wszystkie składniki, by odnieść komercyjny sukces: niesamowity riff, wolne tempo, interesującą linię wokalną… A mimo wszystko ostateczne wrażenie po przesłuchaniu tego utworu jest takie, że nie poleciłbym go nikomu, kto na słowo „metal” daje mi jasno do zrozumienia, że nie orientuje się w tego rodzaju muzyce. I tak jest praktycznie z całym krążkiem.
Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn może być kilka. Być może z jednej strony jest to podkręcenie temp – większość utworów na Hypnotize to mimo wszystko dość agresywna jazda. Z drugiej strony, prócz przebojowego Lonely Day i refrenu Tentative brakuje tu większej ilości naprawdę zapadających w pamięć motywów. Pod tym względem Mezmerize jest mimo wszystko o oczko lepsza, przez co po prostu lepiej się jej słucha. Oczywiście, to wszystko nie oznacza, że Hypnotize jest płytą złą – to wciąż pierwsza liga współczesnej, mocnej muzyki. Żałuję jedynie, że materiał rozdzielono. Zaserwowany razem byłby wprost powalający. Wymieszanie przebojowości i ciężaru mogłoby doprowadzić do powstania najlepszej płyty dekady. A tak jest jedynie krążek roku.
Jak jednak wspominałem, to jedynie uwagi zgłoszone na marginesie poprzedniej recenzji. Prawda jest taka, że zarówno Hypnotize, jak i Mezmerize dobrze jest posłuchać, by wyrobić sobie na ich temat własne zdanie. Mimo wszystko polecam jednak zacząć od pierwszej w zestawie, Mezmerize. Jest ona najzwyczajniej w świecie przystępniejsza, przez co istnieje szansa, że bardziej Wam się spodoba. Hypnotize to mimo wszystko jazda dla wtajemniczonych. Jeżeli jednak jesteś jednym z nich, zapraszam na przejażdżkę. Powinieneś być zadowolony.
Kawal Muzyki.... !!!!
Polecam
Tracklist
- 1, Soldier Side - Intro, 1:03
- 2, B.Y.O.B., 4:15
- 3, Revenga, 3:48
- 4, Cigaro, 2:11
- 5, Radio/Video, 4:09
- 6, This Cocaine Makes Me Feel Like I'm On This Song, 2:08
- 7, Violent Pornography, 3:31
- 8, Question!, 3:20
- 9, Sad Statue, 3:25
- 10, Old School Hollywood, 2:56
- 11, Lost In Hollywood, 5:20
- 1, Attack, 3:06
- 2, Dreaming, 4:00
- 3, Kill Rock 'N Roll, 2:28
- 4, Hypnotize, 3:09
- 5, Stealing Society, 2:58
- 6, Tentative, 3:37
- 7, U-Fig, 2:55
- 8, Holy Mountains, 5:29
- 9, Vicinity Of Obscenity, 2:52
- 10, She's Like Heroin, 2:44
- 11, Lonely Day, 2:48
- 12, Soldier Side, 3:40
Co troche bede wystawial kolejne rzeczy,takze zagladaj !!!!!