Ikony 6 mają proporcje jak najbardziej typowe dla średniej wielkości, dwuipółdrożnej kolumny wolnostojącej. Może dlatego zostały uznane za model bardziej "bezpieczny", a może dlatego, że... kilka testów Ikona 6, które ukazały się już w prasie specjalistycznej, przynosiło mu tylko laury, a Ikon 7, chociaż też "O.K.", pozostaje trochę w cieniu wyśmienitego, mimo że mniejszego brata.
Wszystkie głośniczki Ikona wyglądają bardzo elegancko. Zwraca uwagę finezyjny projekt zewnętrznego pierścienia kosza - górne gumowe zawieszenie "cofa się" w miejscach, gdzie głośnik jest przykręcany. Kosz jest odlewany, ma delikatne żebra, wentylację pod dolnym zawieszeniem, a do tego został pokryty szarym lakierem proszkowym, odpowiednim do koloru modułu wysokotonowego i całej przedniej ścianki. Układ magnetyczny nie jest potężny - ma średnicę 8-cm - ale jest też dodatkowy pierścień (7-cm), prawdopodobnie dający częściowe ekranowanie magnetyczne.
Zwrotnicę rozłożono między dwie płytki, zainstalowane jedna nad drugą bezpośrednio z tyłu obudowy terminalu przyłączeniowego. Dwie pary dużych, wygodnych zacisków pozwalają na bi-wiring, cieszą też oko estetycznym wykonaniem. Postarano się przy tunelu bas-refleks - wylot zaprojektowano wręcz pieczołowicie, nadając mu taki sam wzór, jak koszom głośników.
W dodatku tunel jest przykręcany, a nie wciskany. Oczywiście jest wyprofilowany, a średnica w świetle wynosi 7-cm, co powinno wystarczyć parze 18-cm głośników o typowych możliwościach amplitudowych. Jak z tego wynika, obydwa głośniki pracują we wspólnej komorze. Skrzynka wewnątrz nie jest przesadnie wzmocniona - znalazłem tylko dwie poprzeczki wiążące boczne ścianki. Ale grubość płyty przedniej nie pozostawia nic do życzenia - 28-mm - więc oddalam podejrzenia o zbyt daleko idące oszczędności.
Główna część obudowy jest klasycznym prostopadłościanem, oryginalność projektu plastycznego opiera się na wykonaniu frontu i zainstalowanych na nim elementach. Chociaż nie można mu zarzucić przepychu, nie jest to też koncept minimalistyczny. Zwracają uwagę dwie nakładające się na siebie warstwy frontu - głębsza jest wystającą częścią głównej płyty o grubości 20- mm, na którą nałożono jeszcze 8-mm (bez tego dodatku pozostawiono dolną część frontu), w dodatku polakierowaną na nieco inny odcień szarości. Jeżeli założymy maskownicę, mamy już trzecią warstwę, której odrębność zarysowuje się też od przodu (maskownica nie zasłania małego logo na zewnętrznym płacie frontu). Co więcej, maskownica nie przylega do frontu, jest dystansowana za pomocą delikatnych kołeczków mocujących.
Za to stopki, które przykręcamy do dolnej ścianki (a dopiero do nich kolce, które są w ten sposób szerzej rozstawione) zostały odlane z metalu - mała rzecz, a cieszy, jak również to, że stopki te, jak wszystko w konstrukcji Ikonów, są delikatne.
Wysokotonowe hybrydy
Łączenie głośników wysokotonowych jest zadaniem akustycznie trudnym i ryzykownym, i najczęściej niepotrzebnym. Zasadniczo powinno się tego unikać, i stosować pojedynczy, optymalny dla danego systemu głośnik wysokotonowy. Każde rozwinięcie układu o kolejną sekcję musi być uzasadnione, bo wprowadzenie jej to wprowadzanie kolejnej częstotliwości podziału, komplikowanie filtrów, itp. co zawsze ma skutki uboczne - nie tylko w kosztach.
Klasyczne zalecenia mówią, aby zapobiegać ustalaniu częstotliwości podziału w zakresie średnich tonów, gdzie słuch jest szczególnie czuły na przesunięcia fazowe i nierównomierności. Dodanie głośnika superwysokotonowego jest ingerencją w układ i wprowadzeniem następnej częstotliwości podziału na samym skraju pasma, więc z tego punktu widzenia wydaje się zupełnie bezpieczne.
Jednak haczyk tkwi w tym, że wysokie częstotliwości to fale bardzo krótkie. Jeżeli w zakresie częstotliwości podziału będą one promieniowane równocześnie przez dwa głośniki, nawet znajdujące się blisko siebie, to zgodność fazowa i wynikająca stąd poprawna charakterystyka będzie mogła być zachowana tylko na ściśle określonej osi, a już pod niewielkim kątem (w płaszczyźnie pionowej) fazy będą się "rozjeżdżać" i na charakterystyce pojawią się głębokie osłabienia.
W zasadzie nie ma sposobu, aby tego uniknąć - chociaż ostre filtry mogą przynajmniej ograniczyć zakres współpracy głośników i w ślad za tym uczynić te zapadłości wąskopasmowymi, mniej dokuczliwymi dla ucha. Zbliżanie głośników do siebie jest jednoznacznie korzystne - powiększa kąt wokół osi głównej, w którym charakterystyka będzie się trzymać blisko optymalnej, natomiast wybór częstotliwości podziału jest kłopotliwy - z jednej strony, im będzie wyższa, tym wyraźniejsze (pod mniejszym kątem) będą mierzalne nieprawidłowości charakterystyki, z drugiej strony jest szansa, że będą mniej wyraźne dla słuchu - zbliżamy się już przecież do granic pasma akustycznego, gdzie nasza czułość jest słabsza. Chociaż logicznie rozumując, skoro na skraju pasma już niewiele słyszymy, to po co w ogóle zawracać sobie głowę dodawaniem tam supertweetera...
Jednak Dali świadomie i bez przymusu wybrało tę opcję. I kopułka, i wstęga, które połączono w tandem, mogłyby sobie dawać radę samodzielnie - może wstęga z większym wysiłkiem, wymagając wyższej częstotliwości podziału, ale nie jest to wcale ściśle wyspecjalizowany supertweeter w znaczeniu przetwornika przetwarzającego tylko najwyższe częstotliwości (chociaż w Ikonach pracuje powyżej 14kHz). Z kolei 25-mm jedwabna kopułka na pewno zdolna byłaby przetwarzać "standardowe" pasmo, co najmniej do 20kHz.
Decydując się jednak na użycie dwóch takich przetworników, oczywiście to wstęga zostaje oddelegowana do przetwarzania wyższego podzakresu, a kopułka niższego, chociaż sama częstotliwość podziału pozostaje sprawą otwartą. Ostatecznie Dali wybrało wysoką częstotliwość podziału - 14kHz - pozwalając kopułce przetwarzać prawie cały zakres, odcinając jej tylko ostatnie pół oktawy pasma akustycznego.
Wstęga ma dobre charakterystyki kierunkowe - ale tylko w płaszczyźnie poziomej. Natomiast w płaszczyźnie pionowej traci na efektywności jeszcze szybciej, niż kopułka (interferencje od różnych części wstęgowej membrany, zorientowanej pionowo). Być może udało się wyzyskać te spadki do zwiększenie nachylenia charakterystyk po obydwu stronach częstotliwości podziału - na osiach innych niż oś główna - i zapadłości, jakie się na tych kierunkach pojawiają, są mniejsze.
Jedno jest pewne - takie integrowanie tweeterów wymaga gruntownej wiedzy teoretycznej i dokładnej znajomości parametrów konkretnych przetworników. I chociaż nie można takiej wiedzy odmówić konstruktorom wielu firm, to przecież bardzo niewielu z nich wprowadza podobne rozwiązania - po prostu najczęściej nie warto, bo akustyczne zyski nie muszą być większe od strat. Ale jeżeli ma to być "patent" wyróżniający produkt i firmę wśród konkurencji, to co innego - w bilansie można uwzględnić zyski marketingowe. Jednak żeby być uczciwym i nie pozostawić nawet w tym miejscu niedomówień - wysokie tony z Ikonów 6 brzmią naprawdę piękne (chociaż w pomiarach tego nie widać...).
Odsłuch
Czy Ikony 6 są lepsze od większych "Siódemek", nie miałem okazji sprawdzić. W tym teście wystarczy, że są lepsze... hm, miało już nie być lepsze - gorsze. Zdradzę tyle, że w teście tym (mam na myśli wszystkie modele wolnostojące) pojawiło się kilka, które byłem gotowy zabrać na parę tygodni do domu (chwilowy niedostatek własnych kolumn), i ostatecznie wziąłem właśnie Ikony 6 - przyznaję, że również dlatego, iż nie były tak ciężkie, jak inne brane pod uwagę.
Zupełnie otwarcie, wcale bez zbytniej asekuracji, nawet najlepszemu przyjacielowi nie powiedziałbym w zaufaniu, że są to bezwzględnie najlepsze kolumny w tym teście. Jest wiele innych, na które też zwróciłbym uwagę, chociaż te akcenty, które pojawiają się w brzmieniu Ikon 6 (i nigdzie indziej), mi osobiście szczególnie przypadły do gustu.
Ale nawet jeżeli uznamy, że "obiektywnie" są to nie tyle że najlepsze, co jedne z najlepszych, to przecież są w tym gronie najtańsze. Różnica w cenie, zwłaszcza wobec modeli kosztujących nie więcej niż 5000 zł, nie jest duża, więc ostatecznie zdecydować powinny osobiste preferencje co do charakteru brzmienia, no ale właśnie dlatego ja zabrałem do domu Ikony 6. Zabrałbym je przecież niezależnie od ceny - tylko pożyczałem...
Ikony 6 mają własny charakter. Jednocześnie suche - w tym sensie, że nie przeładowane, nie "ociekające" gęstymi sokami, ale szybkie, żywe, witalne - w całym pasmie. Głosy są bliskie, jednak nie agresywne, za to nasycone oddechem. To fascynujące, jak dużo "powietrza", a więc i mikroinformacji udało się tutaj przekazać, bez przesadnego eksponowania sybilantów, i bez żadnych skłonności do metalizowania wysokich tonów.
Brzmienie Ikonów jest i eteryczne, i dynamiczne, a bogactwo i świeżość wysokich tonów świetnie dodaje się do neutralności średnicy, oferując w sumie bogate i przejrzyste wybrzmienie. Góra pasma, chociaż tak wyrafinowana i charakterystyczna, nie gra "sobie a muzom", ale świetnie uzupełnia tony podstawowe.
Brzmienie Ikonów 6 jest bardzo "akustyczne", przestrzenne, i bez specjalnego docieplenia wydaje się ono zupełnie wolne od syntetyczności, a więc naturalne. Takie odczucie, przy dość dużej aktywności wysokich tonów, pełnych szmerów i szelestów, ale jakże delikatnych - to spore osiągnięcie. Owszem, struny gitary nie były aż tak namacalne, jak w Cantonach (SL590), ale zagrały zwinnie, wyraźnie, dokładnie. Skrzypce grały szlachetnie, stylowo, z ową dawką suchości, której prawidłowe wymierzenie jest dowodem wysokiej klasy.
Jednak popisowym numerem Ikonów 6 jest wokal, który oprócz wspomnianego już pięknego "wykończenia" powietrzem, w specjalny sposób wyodrębnia się z tła, i zbliża do słuchacza w sposób nienatarczywy, a pełen gracji. Żywość i dźwięczność tych kolumn nigdy nie jest fatygująca. Mają w sobie dużo czaru, który dość niekonwencjonalnie nie wypływa z ocieplenia, ale ze świeżości. Dźwięk jest zawsze rześki, nigdy nie ospały, czemu pomaga oczywiście charakter basu, zarówno zwinnego, jak i plastycznego, nie stojącego w drugim szeregu.
Jeżeli w muzyce jest dużo basu, to na pewno usłyszymy go dużo - z taką premią, że będzie zręczniejszy, bardziej melodyjny, niż gdzie indziej. A z nagrań dość ciemnych i ściśniętych Ikon 6 wykrzesze chociaż tę odrobinę światła i przestrzeni, której inne kolumny już nie zauważą. Radosne, całkowicie otwarte, bezpośrednie, pozytywnie wibrujące brzmienie.