Tylko w dobre ręce.

Z głębokim żalem i ubolewaniem wystawiam na sprzedaż mojego wiernego towarzysza miejskich podróży - Micrusa. Miki to klasyka w pełnej krasie. Oldschool pełną gębą, vintage jak się patrzy: obłe kształty, uniwersalny srebrny lakier i mega retro krata grill na przodzie! Ale mimo swojego atrakcyjnego dizajnu, Mikrus nie poddał się próżności i zachował swój charakter. Już na pierwszy rzut oka widać, że bohaterowi tego ogłoszenia nie straszne są deszcze czy śniegi. To nie żaden mięczak, który przy lekkiej mżawce chowa się w garażu.

Mikrus kieruje się zasadą: jest blacha, musi być rdza! Micrus to też nie jakiś młodzieniaszek, który nie wie co to przebieg. Wie doskonale i wcale się tego nie wstydzi. Przejechał 182 000 km i właśnie to czyni go doświadczonym i wprawnym bohaterem drogowym. Co ważne – nigdy w nic nie przydzwonił, a dzięki swoim drobnym kształtom i niezwykłej wręcz zwrotności, nie dał się również drasnąć większym i szybszym czterokołowym towarzyszom dróg.

Mimo swojego dojrzałego wieku (16 na karku) Miki podążał z duchem czasu i ma całkiem bajeranckie wyposażenie. Korbki zastąpiły dwa elektryczne przyciski otwierania i zamykania przednich szyb. Lewy co prawda chwilowo nie działa, ale kto chciałby jeździć z głową przy otwartym oknie i ryzykować zapalenie ucha, albo co gorsze popsucie fryzury!

Mikrus nie wybrzydza – wciąga benzynę i gaz i zależnie od Twojej fantazji śmignie i na tym i na tym. Jest przy tym niezwykle ekonomiczny – przy standardowej eksploatacji (praca-dom, a weekendowo centrum handlowe, Biedronka i kościół) będzie się pięknie turlał na jednym baku przez cały miesiąc.

Mikrus to samochód dla aktywnych i tzw. ludzi fit – po prostu wsiądź i kieruj, a po tygodniu bez wspomagania zobaczysz swoje nowe, wyrzeźbione ramiona! W Mikim świetnie poczuje się także każdy meloman – wystarczy włączyć nowoczesne radio z odtwarzaczem CD i wejściem na USB, a z głośników popłyną zaskakująco czyste dźwięki – zależnie co wybierzesz, Mikrus odtworzy wszystko co Ci w duszy gra bez zbędnych szumów czy trzasków!

Warto również wspomnieć, że Miki to nasz rodzimy pojazd, a nie żaden imigrant zza zachodniej granicy. Od początku fruwa po polskich drogach, więc jest zaprawiony w boju i byle wyrwa czy inny wertep go nie zaskoczą. W związku z tym żaden Niemiec nie płakał jak go sprzedawał, ale na pewno zapłaczę za nim ja. Spędziliśmy bowiem razem wiele pięknych chwil i gdyby nie fakt, że w brzuchu rośnie mi inny Mikrusek, co z kolei rodzi zapotrzebowanie na większy pojazd, to ogłoszenie nigdy by się nie ukazało.

Zapraszam do oględzin, zwiedzania i jazdy próbnej. Jeżeli z jakiegoś powodu nie zdecydujesz się na zakup, to istnieje również możliwość zrobienia sobie pamiątkowego zdjęcia (za drobną opłatą).

Email do kontaktu: a.m.struk@gmail.com

Tel. kom. do kontaktu: +48 690 023 103