Co najczęściej robią artyści, których album zachwycił recenzentów i na dodatek świetnie się sprzedał? Starają się ów sukces powtórzyć. Monika Borzym była zasłużenie wychwalana za swój debiut "Girl Talk", smaczną kolekcję kobiecych hitów, przemienionych w szlachetne, jazzowe ballady przez aranżera Gila Goldsteina. Album pokrył się w Polsce platyną, ale wokalistka nawet nie próbowała nagrać po raz drugi tej takiej samej płyty. Wręcz przeciwnie – wraca z materiałem niemal w pełni autorskim, z nowym zespołem i nowym pomysłem na swoją muzykę. Kto utalentowanemu zabroni?
"Po to wybrałam sobie taki gatunek muzyczny, a nie np. pop na trzech akordach, żeby całe życie móc się rozwijać i żeby mnie to nigdy nie znudziło. Nie wyobrażam sobie kopiowania swoich poprzednich płyt. Poza tym mam dopiero 23 lata, wszystko u mnie bardzo szybko się zmienia. Podobają mi się nowe rzeczy, poznaję nowych ludzi, więc szukam też nowych brzmień. A że jestem wokalistką, która ma ogromne wsparcie ze strony wytwórni, co daje mi możliwość spełniania marzeń muzycznych, korzystam z tej możliwości. Wymyślam sobie ludzi muzyków, o współpracy z którymi marzę i cieszę się jak mała dziewczynka kiedy okazuje się, że to możliwe" – tak Monika objaśnia zmiany jakie zaszły na "My Place".
jak nowa