Tytuł: MW (Muzeum Wyobraźni).
Autor: Waldemar Łysiak.
Wydawca: Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków 1984, wydanie II (poszerzone). 299 stron, zdjęcia we wklejkach, oprawa twarda płócienna z obwolutą, format 17x24 cm.
Stan dobry - ogólne podniszczenie i zabrudzenia obwoluty oraz środka (obwoluta, od wewnątrz podklejona na grzbiecie oraz na dwóch rozdarciach czołowej części obwoluty) – poza tym stan OK.
Opis: „ (...) nie liczcie jednak na to, że wszystko zostanie Wam powiedziane. Nie mam zamiaru tego robić. (...) -wejdziemy razem do pałaców i ogrodów, do szynków i ubikacji, do pustelni i domów publicznych, na cmentarze i na bale maskowe, na pokłady okrętów i w gondole balonów, zajrzymy w przeszłość i przyszłość, pod baldachim cudzołożnicy i do konfesjonału, będziemy razem kpić i płakać i jeśli tylko nie pokłócimy się po drodze, pielgrzymka ta uczyni nas wspólnikami.
Namawiam do tego również tych, w których piersi sztuka nie zapaliła dotąd żadnych kadzideł. Przespacerujcie się po moim muzeum...”
Spis treści:
Od Wydawcy;
Wstęp;
Przedmowa do II wydania;
Sala I. Zabójca bajek - Walt Disney, nie jest z rasy mistrzów renesansu, lecz w obliczu ołtarza wielkiej sztuki i wielkiej myśli, nie wyrzekajcie się bajek. Nawet kiedy zabrano ci wszystko, to możesz jeszcze wymyślić sobie bajki. Skoro tego nie czynisz - nie wiń nikogo, że jesteś nędzarzem. Jeśli nie wymyślisz ani jednej - z czym staniesz przed bogiem, kiedy zawezwie cię do tablicy?
Sala II. Bizantyjski pies - W ateńskim Muzeum Bizantyjskim wisi przedziwna ikona. Święty w bogato zdobionych butach i takimż odzieniu, w czerwonym płaszczu na ramionach, z krzyżem greckim w prawej dłoni i z aureolą wokół głowy. Jest to głowa psa! W podpisie: Święty Krzysztof;
Sala III. I pogrzeb, który zaiste przytłacza krajobraz - Na płótnie Goi furia wzajemnego mordowania się. Na płótnie Kossaka - pustka i śmiertelna cisza. Ekstremalnie różne. Dwa genialne poematy o gwardyjskiej legii cudzoziemskiej cesarza, stanowiący drobny ornament napoleońskiej kawalerii, lecz zarazem jej bojową elitę. W obu starciach sportretowanych przez Hiszpana i Polaka wzięła udział - i to jest kolejna zadziwiająca zbieżność - równa liczba Mameluków i polskich szwoleżerów, po około 130 przeciwko tłumom. Wystarczyło;
Sala IV. Katedra w piekle - I skinął przyzwalająco czcigodnym łbem swoim Lucyfer Wielki, Zero zaś opowiadać począł: - Panie Nasz Wszechmogący. Obraz ten katedrę w Rouen ukazuje, a to jest miasto, w którym roku ziemskiego 1431 Joannę d'Arc, dziewicę Orleańską, na stosie spalono, dzięki czemu sędziowie jej i kaci piekło nasze wzbogacili wielce o swe dostojne osoby;
Sala V. Malarze wolą blondynki - Przez nieomal dwa tysiąclecia naszej cywilizacji w sztuce dominował akt męski. Nadzy bogowie i atleci antyku, który miał do nagości stosunek o wiele bardziej zdrowy niż dzisiejsze pokolenia, nie byli projekcją emocji seksualnych. Chrystianizm, wrogi seksowi i histerycznie zakrywający genitalia antyku liśćmi, dopuścił na płótna i krucyfiksy tylko fragment nagości Chrystusa i ta prohibicja pogłębiła głód artystów. Wyzwolenie przyniósł renesans, w którym rozpoczęła się era dominacji kobiecego aktu. Akt kobiecy nie uosabiał już żadnej społecznej dumy czy aspiracji - był nastawiony na pożądliwe gusty i erotyczne fantazje prywatnych odbiorców;
Sala VI. Romantyczność - Malowane nastrojami, będące nastrojami i przekazujące romantyczne nastroje obrazy Friedricha są najpiękniejszą, obok kilku dzieł Lorraina, religią kontemplacji, smutku i nostalgii, jaką zanotowały dzieje malarstwa; dlatego tak wzruszają. Właśnie WZRUSZENIE, w skamieniałej ciszy, w głębokim zamyśleniu, w zauroczeniu, wdzierające się przez „oczy duszy” do mózgu serca, jest najoczywistszym i głównym atrybutem romantyczności w sztuce. A w życiu?
Sala VII. Kuter - Taki kuter, który może być wielbłądem, koniem i psim zaprzęgiem, a morzem jemu pustynia, step albo bezkres śniegu. Ten kuter namalowany przez Radziwiłła zawsze mi się kojarzy z owymi dziwnymi chwilami, kiedy mężczyzn opada gorączka szaleństwa i samounicestwienia, kiedy wiedzą, że nie rzucą domu, nie spóźnią się do biura, nie zdradzą żony, podniosą słuchawkę telefonu, wytrą buty o wycieraczkę, staną w kolejce po gazetę i wypełnią kupon toto-lotka, lecz wydaje im się, że jutro przeklną to wszystko i przedsenne marzenie zamieni się w kuter;
Sala VIII. Bóg szachów - W rządzonym przezeń imperium grano w szachy o wszystko: o kobiety, o pożywienie, o życie. Były to gry bez rewanżów - przegrywający odchodzili w wieczną ciemność otchłani zamatowanych i zabitych nożem, co skutecznie rozwiązywało problem przeludnienia. Sztuka i wszelka działalność kulturalna obracały się wokół szachów i noża;
Sala IX. Szkarłatny rejs do Hilo - Turner - był to jedyny człowiek, który właściwie nie malował farbami. Kiedy się patrzy na te jego oleje i „watercolours”, widać, że malował nastrojem, impresją, żywiołami, porami dnia i stanami atmosfery. Jest to jedyna na świecie kolekcja dzieł, których nie sposób opisać wprost, jakkolwiek bowiem pokazują one aspekty rzeczywistości, to jednak w sposób niewymierny, tak impresjonistyczny, że cały późniejszy impresjonizm staje się w porównaniu prościutkim wzorem matematycznym;
Sala X. Stos Sardanapala - Nazywał się Eugeniusz Delacroix i był synem geniusza, też malarza. Budzi zdziwienie, co napisałem, prawda? formalnie ojcem Eugeniusza był prawnik, a w istocie sławny minister spraw zagranicznych Francji, książę Talleyrand-Perigord, który przez kilkadziesiąt lat, przez kilka kolejnych reżimów, malował kreski graniczne na mapie Europy i było to malarstwo wysokiej próby, czasami awangardowe (surrealistyczne lub abstrakcyjne). Talleyrand był bezspornym geniuszem dyplomacji, zdrady, łapownictwa i piekielnie złośliwego dowcipu;
Sala XI. Prawo błazna - czyli opowieść o wielkim trefnisiu, w której zostanie wyłożone Prawo Niemocy błazeńskim zwane. W tym samym, 1863 roku, w którym zmarł Delacroix, W Polsce wykrwawiało się Powstanie Styczniowe. W maju owego roku, na Wystawie Sztuk Pięknych w Krakowie, 25-letni, mało komu znany malarz Jan Matejko, wystawił swój obraz pod tytułem: „Stańczyk”. Na wysokim fotelu siedział posępny błazen w szkarłacie, zapatrzony w przyszłość Polski;
Sala XII. Człowiek w „żelaznej masce” - Nie było w drugim tysiącleciu po Chrystusie większej historiograficznej zagadki nad tajemnicę człowieka, którego Ludwig XIV więził przez kilkadziesiąt lat w masce z czarnego weluru, zwanej żelazną, gdyż wieńczyła ją żelazna obrączka na szyi. Klucz do zamka obrączki nosił przy sobie zaufany pretorianin monarchy, Saint-Mars;
Sala XIII. Pejzaż z lustrem i świecą - Georges de La Tour stał się geniuszem świata ciemności lizanej aurą świecy, nikt inny w historii nie potrafił tak zmaterializować jej zdawałoby się nieuchwytnego mistycyzmu, jej żółtawej melancholii i tego ciepła, które grzeje serce. Kładąc cegłę na cegle łatwo zbudować kościół. lecz jakże trudno sprawić by zechciał zamieszkać w nim Bóg. Georges de La Tour umiał tego dokonać;
Sala XIV. Wygnanie dzieci - Tworzy się piórem, dłutem i cząstką samego siebie. Oddaje się ten kawałek ciała i duszy, serca i mózgu - dziełu. Ale żeby całym sobą, całego siebie, do zatracenia, do szaleństwa, oddać dziełu, na to trzeba być pijanym dzieckiem, na to trzeba być wariatem, zwierzęciem, bogiem. Takim był Chaim Soutine, mały żydowski gówniarz z Białorusi. Geniusz patologiczny;
Sala XV. Zbrodnia i kara - Nie było w całej Historii bardziej szalonego i bardziej z góry skazanego na klęskę powstania. Dzika, beznadziejna partyzantka polskiego mieszczaństwa i polskiej szlachty, płacącej krwią za potworną ciemnotę i obrzydliwe chamstwo swych przodków, którzy zaprzepaścili Polskę w rubasznym pijaństwie, haniebnej sprzedajności i obmierzłej prywacie. W malarstwie polskim jest obraz o tym, jak symbol;
Gabinet dyrektora – Spomiędzy tych obrazów - Kończymy w Gabinecie Dyrektora patrząc spomiędzy tych obrazów. Jeszcze przed wejściem do Muzeum, autor oznajmił, „(...) że pisanie tej książki ma coś z profesji alfonsa, ponieważ kontakty człowieka z ulubionymi dziełami sztuki należą do najbardziej intymnych przeżyć i sprzedawać je przechodniom to tak, jak sprzedawać swoje kobiety.” Po tej wizycie rozumiemy, co ten niezwykły Kustosz miał nam do przekazania.