Chcemy Państwu przedstawić zestaw głośnikowy:
DeVore Fidelity Gibbon 3XL
Cena regularna:
Nasza cena:
Oszczędzacie Państwo
DeVore Fidelity działa od kilkunastu lat, jednak w Polsce dopiero debiutuje. Na pewno przyciągnie uwagę miłośników hi-fi, choćby ze względu na oryginalny sposób, w jaki łączy wielkomiejski prestiż miejsca pochodzenia (Nowy Jork) z nazewnictwem kolumn, zaczerpniętym z listy rodzajów małp.
Od początku działalności (przypadającego na rok 2000) do dziś właścicielem manufaktury jest John DeVore. Jak można wyczytać na stronie producenta, zanim rozpoczął działalność pod własnym szyldem, był muzykiem, sprzedawcą urządzeń hi-fi i hobbystą-konstruktorem kolumn.
Prototyp monitora z serii Gibbon powstał w 1995 roku. Pochodzi więc z czasów amatorskich poszukiwań Johna DeVore. Obecna wersja nosi nazwę 3XL, lecz znaczenie tego skrótu możemy tylko odgadywać. Nie sądzę, by między pierwowzorem i aktualnym produktem istniało techniczne pokrewieństwo. Oryginalny projekt, nawet według dzisiejszych standardów, można określić jako nieźle odjechany (mocno odchylona przednia ścianka i wielka rura z komorą tweetera, jakby „wtopiona” od góry w skrzynkę). Natomiast model bieżący charakteryzują upiorny wręcz konserwatyzm i minimalizm.
Gibbon 3XL ma już swoje lata; najstarsze recenzje pochodzą z roku 2010. Mogłoby to oznaczać, że mamy do czynienia z udanym produktem, ciągle dla producenta opłacalnym. To dobra wiadomość, bo cena nieco zaskakuje. 20 tysięcy za małe monitory bez żadnych nowatorskich rozwiązań może budzić pewien opór potencjalnych nabywców.
Ich niepozorne skrzynki kryją pewną oryginalność: są wykonane z drewna bambusowego. Według zapewnień Johna, materiał ten ma właściwości, które można bardzo dobrze wykorzystać w strojeniu brzmienia. Wprawdzie drewno bambusa jest około dziesięciokrotnie droższe od zwykłego MDF-u, ale za to nie trzeba ponosić kosztu fornirowania płaszczyzn zewnętrznych.
Głośnik wysokotonowy to 19-mm jedwabna kopułka. Pokryto ją lepką substancją i wyposażono w podwójny magnes. Jej średnica zwraca uwagę, ponieważ standardowo ten wymiar oscyluje wokół cala, czyli nieco ponad 25 mm. Zakładając, że kopułki są półkulami, można łatwo wyliczyć, że membrana przetwornika w Gibbonach ma ponaddwukrotnie mniejszą powierzchnię niż u większości konkurentów. Taka budowa ułatwia przetwarzanie naprawdę wysokich częstotliwości. Producent deklaruje nawet, że pasmo przenoszenia sięga 40 kHz.
John DeVore jest naprawdę tajemniczy. Wzbrania się nawet przed wskazaniem dostawcy kopułki. Przyciśnięty do muru zdradza jedynie, że chodzi o niewielką firmę z Niemiec. Recenzenci „Stereophile’a” okazali się bardziej dociekliwi, niż zakładał i wyśledzili, że przetwornik musi pochodzić z fabryki dra Kurta Müllera pod Duisburgiem.
Woofer ma wprawdzie odklejone oznaczenie producenta, ale John przyznaje, że to Seas. Dla uzupełnienia opisu budowy dodajmy, że firma stosuje okablowanie ze srebra. Dosyć oryginalne są przeznaczone do Gibbonów podstawki. To coś w rodzaju drewnianej półki, stanowiącej przeciwieństwo klasycznego audiofilskiego podejścia.
DeVore od samego początku stanowią rozpoznawalny element toru. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą kapitalnej stereofonii. Chyba można ją uznać za największy atut amerykańskich monitorów. W tym kontekście doskonale się wpisują w stereotyp głoszący, że niewielkie skrzynki o wiele łatwiej oddadzą precyzyjny rysunek sceny. Gibbony swoje predyspozycje wykorzystują konsekwentnie i z zaangażowaniem. Potrafią wszystko – rozstawić muzyków w pomieszczeniu odsłuchowym, mocno wysunąć do przodu wokalistę, a perkusję zepchnąć daleko w tył. Z ochotą też bawią się przestrzennymi efektami (o ile takie zostały nagrane) i stanowią niemal wzór sloganu o znikaniu kolumn z pokoju odsłuchowego.
Dźwięk jest nienachalny, oczywisty i łatwo przyswajalny. Dominuje nuta fizjologiczności, w naturalny sposób podążająca w kierunku analogu. Taka lekkostrawność odbioru sprawia, że fajnie się słucha, ale nie ma szału. Z jednym „ale”. W brzmieniu amerykańskich monitorów jest zakodowana jakaś pewność siebie, jakby John DeVore zgłębił nie tylko tajniki konstrukcji zestawów głośnikowych, ale także dogłębnie przestudiował „psychologię audiofilskiego słyszenia”. I zaprogramował brzmienie tak, aby jego zwyczajna naturalność budowała z odbiorcą relację sympatii i przywiązania. Jeśli konstruktor rzeczywiście tak to zaplanował, to jestem pełen uznania. Bo te niewielkie monitory zdążyłem szczerze polubić.
Góra pasma okazuje się bardzo bezpieczna. Jest w niej zawarty pierwiastek analogowości – gdzie płynność i czystość brzmienia traktuje się z powagą o wiele większą niż wzmacnianie akcentu wysokich tonów. Możemy być pewni, że przy słuchaniu Gibbonów 3XL odbiór sopranów zawsze będzie komfortowy Nie ma opcji, by w jakimkolwiek nagraniu wysokie tony były zbyt ostre, a sybilanty świdrujące. DeVore, zamiast naświetlać zbyt dużą ilość szczegółów, woli pokazać dźwięk w sposób sprzyjający emocjom, a nie im przeszkadzający. Góra pasma ma być widoczna, ale też nie powinna zakłócać przeżycia muzycznego. Czuję w tym podejściu duszę miłośnika lampy.
Lampowe skojarzenie pojawia się w tym teście już po raz drugi, więc może naprawdę warto spróbować? Tym bardziej, że dla Johna DeVore, jak sam podkreśla w wywiadach, kluczem do strojenia kolumn jest pierwiastek emocjonalny. Można więc zakładać, że nawet jeśli góra ma własny charakter, a bas naturalne ograniczenia, to średnica będzie wzbudzać wyłącznie pozytywne odczucia. Tak też się dzieje w istocie.
Średnie tony charakteryzuje przede wszystkim plastyczność. Nie są one w żadnym stopniu zmanierowane. Barwy instrumentów są możliwie szczere i nieskomplikowane. Nie zastanawiamy się, czy bardziej olejne, czy pastelowe, a kontury raczej ostre czy też pogrubione. Gibbony 3XL zachęcają do odbioru muzyki jako całości, a nie do rozbierania dźwięku na czynniki pierwsze.
W ich radości grania dostrzegamy coś na kształt dziecięcej niewinności i naturalnej energii. Średnica zresztą zdecydowanie dominuje w przekazie. Jest jej na tyle dużo, że nawet niedobór basu nie pozwala określić tego brzmienia jako odchudzonego czy wycofanego.
Opis pochodzi ze strony hi-fi.com.pl
Zestaw głośnikowy posiada znamiona użytkowania, które są widoczne na załączonych zdjęciach.
Zachęcamy Państwa do zapoznania się z recenzjami głośników dostępnymi na poniższych stronach.
https://hi-fi.com.pl/testy/kolumny/4350-devore-fidelity-gibbon-3xl.html
https://soundrebels.com/devore-fidelity-gibbon-3xl/
http://hifiknights.com/recenzje/devore-fidelity-gibbon-3xl/