Tytuł: Asfaltowy salon.
Autor: Waldemar ŁYSIAK.
Wydawca: Państwowe Wydawnictwo ISKRY, Warszawa 1980, wydanie I. 370 stron, zdjęcia we wklejkach, oprawa twarda płócienna z obwolutą, format 12,5x19,5 cm.
Stan dobry - ogólne podniszczenie i zabrudzania obwoluty, oraz środka – poza tym stan OK.
„Asfaltowy salon” - (...)Zabrałm tę małą poduszkę wyprodukowaną przez Modem Pillow Company, na której spałem podczas nocy spędzonych w samochodzie. Trudno uwierzyć, ile może się zmieścić w takim jaśku. Kilka rezerwatów, kilkadziesiąt miast i osad, forty i domy, rzeki, lasy i kasyna, DISNEYLAND i HOLLYWOOD, więzienie w YUMIE, El ALAMO, śmierć ELVISA, rewolwerowcy i czerwonoskórzy, największa rzeka świata i mała księgarnia w Nowym Orleanie. Wszystko. Czasami przykładam do niej głowę i zasypiam z tym spokojem człowieka, który pielgrzymką do Mekki spłacił część swego długu Allachowi. Ta wypchana wspomnieniami poduszka po latach przypomni mi, że byłem młody. Młodość ma się tylko raz. Ale jeśli zostają z niej takie poduszki - raz wystarczy. (fragment tekstu)
W literaturze europejskiej wędrówka wzorcowa to wędrówka w poszukiwaniu Złotego Runa. Nic zatem dziwnego, że początkowo dla umysłu europejskiego odkrycie Ameryki wydało się realizacją podstawowego mitu: Nowy Świat był źródłem nieprzebranych bogactw, Eldorado. [Erich SEGAL]
„Asfaltowy salon”. Wstęp. Nie pamiętam już, Jeny, kiedy postanowiliśmy, że odbędziemy tę naszą „wędrówkę wzorcową” i odkryjemy Amerykę dla siebie, odnajdując w niej wszystkie Złote Runa, święte Graale i Eldorada naszych szczeniackich zabaw w Indian i kowboi. Zapewne o wiele wcześniej nim się poznaliśmy. Nie wiedzieliśmy tylko jednego — że odbędziemy ją razem. Teraz przyszedł czas.
Ty zasiądziesz za kierownicą tego nieprawdopodobnego „junka” ze złomowiska i poprowadzisz go jak genialny baletmistrz, który wbrew logice i prawom przyrody nie tylko jakimś cudem panuje nad rozsypującą się grupą rachitycznych tancerzy, ale potrafi uskrzydlić ich i na ten jeden spektakl zamienić w rozszalałe demony pląsu, a ja, siedząc obok, będę naszym nawigatorem, będę robił tysiące notatek i opiszę to wszystko.
Co wcale nie znaczy, że stanę się niewolnikiem tych pospiesznych zapisków i zamienię w skrupulatnego reportażystę. Prędzej już zamieniłbym się w wariata, a jak powiedział Dali: „Jedyna różnica między mną a wariatem jest ta, że ja wariatem nie jestem”. Jestem surrealistą szlaku (czyż nie udowodniłem tego w Wyspach zaczarowanych i we Francuskie! ścieżce?) i — co mnie trochę martwi — wcale nie jestem w tej materii wynalazcą. Nie wolno bez ośmieszania się wpaść w — kuszącą, rzecz jasna — pułapkę, to znaczy uwierzyć, że podróżnicy opisują rzeczywistość, jaką oglądali na własne oczy. Albo tworzą oni swego rodzaju podróżniczo-literacką „science-fiction”, którą Butor nazywa „agencją turystyczną” i w której nawierzchnia drogi może być zrobiona z wielu materiałów, od zwykłej wędrówki wewnętrznej aż po odyseję quasi--schizofreniczną — albo są kiepskimi podróżnikami, nie widzieli niczego i nie powinni brać pióra do ręki.
Daruj mi, ale prawda wygląda tak, że wszystko sprowadza się nie do tego, co zobaczymy i przeżyjemy, lecz do tego, w jakie słowa, obsesje, sny, marzenia, rozczarowania, fascynacje, koszmary i wspomnienia z dzieciństwa ja to ubiorę. Jaką formę nadam tej glinie i jaką mową tchnę w nią ducha. Nie fakt bowiem jest ważny i nie przeżycie go. Pamiętasz te zmęczone słowa kończące film „Il Maisigliese”, słowa starego szefa mafii, kiedy już wystrzelali się wszyscy i pozostał tylko on ze swoją samotnością półboga: „Ba, tutto nella vita e provisorio” (ba, wszystko w życiu przemija). Fakty są tymczasowe, wybuchają i gasną jak gwiazdy na niebie. Pozostaje tylko mowa o nich.
Od zarania nomadyjskich wędrówek wiodących na drugą stronę tęsknoty, podróż jawi się jako kształt mowy: zapis jazdy wewnętrznej, dziedzina ruchu niematerialnego i transformacji metafizycznej. Musi być jednak sprzężona z autentycznym ruchem w przestrzeni, inaczej jest filozofią (choćby najmądrzejszą) bezruchu. Z Diogenesem ludzka myśl nie wychodzi poza beczkę, aczkolwiek jest to myśl przynajmniej w jednym przypadku kusząca (kiedy Aleksander Wielki odszukał Diogenesa w Koryncie i kazał mu wyrazić jakąś prośbę, stary cynik poprosił: „Nie zasłaniaj mi słońca!”). Natomiast z Homerem, z „Iliadą” i z „Odyseją”, wkroczyła w dziedzinę wielkiej eksploracji czegoś, co zwie się sztuką.
Pisać, to zawsze znaczy dążyć jak Ulisses ku Syrenom, ku czemuś lub komuś, „ku miejscu, które zdaje się obiecywać władzę mówienia i opowiadania” (Blanchot), nie zaś pisarskiego fotografowania, nie można oprzeć mowy literackiej na przezroczach. W XVI wieku Montaigne, jako jeden z pierwszych, po swojej sławetnej podróży do Niemiec i Włoch, przyznał w rezultacie pierwszeństwo słowom nad rzeczywistością, to znaczy uświadomił sobie, że wszystko sprowadza się do słów. Zrozumiawszy to, przeszedł do porządku nad rozczarowaniem Rzymem, którego doznali także Du Bellay, Montesquieu i wielu innych (jakże płaskie są wzgórza — siedem wzgórz, mizerny Tybr, niechlujne ulicel), i opracował filozofię pięknej iluzji: skoro to, co szczegółowe, przemija, podróżujmy nosząc cały świat w sobie. Dokładnie to samo wyraziłem we wstępie do „Francuskiej ścieżki”:
„Źle jest, jeśli wyrusza się bez marzenia. Ścieżka winna być zaprogramowana w człowieku, nim rozpocznie podróż, jeżeli nie jest — będzie jałowa. Niczego się na niej nie napotka, a już najmniej samego siebie, jeśli niczego się od niej nie oczekuje; należy odkrywać to, czego przedsmak nosi się już we wnętrzu. Prawdziwa podróż to tworzenie rzeźby z bryły posiadanego marmuru — jeśli go nie ma, nawet najznakomitsze dłuto uderzy w pustkę. Kolumb płynąc na zachód nosił w sobie całą Amerykę”...
Spis treści:
Wstęp;
- Etap I – „Atlantic rally”;
- Etap II – „Człowiek z blizną”;
- Etap III – Pogrzeb moje serce w Wounded Knee!
- Etap IV – Szalony jeździec z Black Hills;
- Etap V – „Full śmierci”;
- Etap VI – Harfa trubadura kosmitów;
- Etap VII – Littre Big Horn, czyli o metodzie poprawiania słuchu a la Custer;
- Etap VIII – Zielone stoły Newady;
- Etap IX – Fabryka upadłych aniołów i mały inwalidzki wózek;
- Etap X – 15:10 do piekła;
- Etap XI – „Znajdziesz tam kamień grobowy”;
- Etap XII – Ostatni indiański wojownik;
- Etap XIII – Alamo trzynastu dni;
- Etap XIV – Ci wspaniali prorocy na swoich mechanicznych utopiach („E=MxC2 – Końska Siła Pani Murphy”);
- Etap XV – Stare domy, wyblakłe sny;
- Etap XVI – Hańba i chwała (w jednym żyły domku…);
- Etap XVII – Żegnaj, Elvis!
- Etap XVIII – Saga o „naj”;
Zakończenie – Poduszka firmy Modern Pillow Co.