Unikalna kropielnica z figurką Matki Bożej Jazłowieckiej z końca XIX w., stojąca w niszy jak miało to miejsce w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP w Jazłowcu (obecnie Ukraina)
Kropielnica ma niewielkie uszkodzenia pokazane (odpryski) na zdjęciach, ale jak na swoje lata jest wg mnie w bardzo dobrym stanie
Z Jazłowiecką Panią nierozłącznie związane jest historia Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP, które powstało w 1857 roku w Rzymie oraz dzieje 14.Pułku Ułanów Jazłowieckich.
W 1863 roku Założycielka tego Zgromadzenia – bł. Matka Marcelina Darowska przeniosła je (pierwszych 7 sióstr) na ziemie Polski, pod zabór austriacki do Jazłowca na Podolu.
Jeszcze będąc w Rzymie w 1883 roku bł. Marcelina zamówiła u znanego artysty, emigranta po Powstaniu Styczniowym, Tomasza Oskara Sosnowskiego, rzeźbę Matki Bożej Niepokalanej w takiej postaci, która by pociągała do modlitwy, rozgrzewała i podnosiła serca do Boga, budziła poczucie piękna.
Dnia 10 sierpnia 1883 roku arcybiskup Zygmunt Szczęsny-Feliński, wracając do Warszawy po 20- letnim wygnaniu w głąb Rosji, poświęcił figurę. Od tego czasu u Jej stóp siostry Niepokalanki modliły się i składały swe śluby zakonne.
Wokół cudownej Figury umieszczano coraz więcej złotych i srebrnych serduszek, korali, różnych wotów jako wyraz dziękczynienia za łaski otrzymane za przyczyną Niepokalanej.
Wybuchła I wojna światowa. Przez Jałowiec czterokrotnie przechodził front austriacko-rosyjski. Walki były bardzo zażarte, miasteczko zostało prawie całkowicie zniszczone.
Ludność chroniła się w piwnicach i okolicznych lasach, a klasztor – duży budynek, bardzo ważny dla kolejnych zdobywców punkt strategiczny – stał nie- tknięty.
Po zakończeniu I wojny światowej życie w wolnej Polsce już wracało do nor- my. Jednak na wschodnich granicach naszej odrodzonej Ojczyzny nadal wrzało. Oddziały kozackie zagrażały stabilizacji, były napady rabunkowe, nawet mordy.
14 Pułk Ułanów, uformowany na Węgrzech, otrzymał rozkaz oczyszczenia tych ziem. Do wielkiej, trwającej trzy dni bitwy doszło pod Jazłowcem.
Kozaków było podobno trzykrotnie więcej, ale szarża polskich ułanów była tak potężna i odważna, że przeciwnicy zostali rozgromieni i bitwa zakończyła się wspaniałym zwycięstwem. Szarża ułanów jazłowieckich z 1919 r. porówny wano do tej spod Samosierry.
Uwieczniona została na obrazie Wojciecha Kossaka…
Po bohaterskiej, zwycięskiej szarży ułani przyjęli nazwę 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich i w wolnej już Polsce szerzyli cześć Białej Pani, uważając Ją za swoją Hetmankę.
Owocnie starali się o zaszczyt koronacji cudownej Figury papieskimi korona- mi.
Co roku na uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP, 8 grudnia, delegacja Pułku i najmłodsi kawalerzyści przyjeżdżali konno do Jazłowca, aby oddać hołd i zameldować się Patronce swojego Pułku.
Na dziedzińcu witali przełożoną generalną gromkim okrzykiem:
„Czołem Matko Generalna!”.
Oczywiście okna oblepione były głowami zachwyconych tym widokiem uczennic zakładu jazłowieckiego.
Ułani Jazłowieccy modlili się do Matki Bożej słowami specjalnie ułożonej pieśni:
Szczęście i spokój daj tej ziemi, Pani,
Co krwią spłynęła wśród wojen, pożogi,
Do Cię swe modły zanosim, ułani,
Odwróć ach odwróć, o odwróć, los srogi.
I by radosną była jako uśmiech dziecka,
Spraw to, Najświętsza Panno Jazłowiecka.
Spraw, by zasiadła sławna i potężna,
Miedzy narody królując wspaniale,
By się rozeszła sława jej oręża,
Spraw to, o Pani, spraw to ku Swej chwale.
By zło jak nawała rozprysło turecka
Spraw to, Najświętsza Panno Jazłowiecka.
By pod jej rządów wspaniałym ramieniem,
Zakwitły miłość i spokój jak w niebie.
Daj, by ułana ostatnim westchnieniem,
Było móc polec, polec w Jej potrzebie!
I tak rozszerzył się kult ukrytej w murach klasztoru Maryi Niepokalanej.
9 lipca 1939 roku Prymas Polski August Hlond, w imieniu Ojca Świętego Piusa XII, dokonał uroczystej koronacji figury Najświętszej Pani Jazłowieckiej.
Kaplica klasztorna nie mogła pomieścić tysięcy pielgrzymów. Ułani przebili ścianę kaplicy za Figurą tak, aby można ją było odwrócić w kierunku dziedzińca, gdzie zgromadziły się nieprzeliczone rzesze czcicieli Niepokalanej – woj- sko polskie z ułanami 14 Pułku na czele, siostry, uczennice wszystkich szkół zgromadzenia, tłumy okolicznej ludności.
14 Pułk Ułanów Jazłowieckich w 1939 roku stoczył swą ostatnią w dziejach Pułku bitwę, przedzierając się od strony Wólki Węglowej do oblężonej Warszawy.
Była to krwawa szarża ułanów na armaty i czołgi niemieckie. Wielu zginęło.
Do dziś na trasie ich walki są umieszczone tablice pamiątkowe. Ci, co się prze darli, wspomogli broniącą się stolicę.
Po zakończeniu II wojny światowej Podole i Jazłowiec nie wróciły w granice Polski.
Siostry przeżywały bardzo ciężkie chwile. Garnąc się do stóp Białej Pani, pro siły Ją o ratunek.
Nowe władze radzieckie kazały siostrom opuścić klasztor. Było coraz bardziej niebezpieczniej.
Dwie siostry zostały w 1944 roku okrutnie zamordowane przez banderowców w Rusinowie pod Jazłowcem.
W pobliskim Niżniowie została w 1945 roku bestialsko spalona s. Francisz ka Koziorowska.
W 1946 roku nakazano siostrom opuścić dom. Zaczęły grupami wyjeżdżać, dołączając do innych wygnańców, którzy musieli opuszczać swoje rodzinne strony.
Siostry, opuszczając klasztor, nie mogły zostawić cudownej Figury na pastwę sowietów.
Wiedziały, że władze radzieckie chcą zatrzeć wszelkie ślady Boga na tej ziemi , burzą kościoły lub zamieniają je na magazyny, nawet na stajnie, strzelają do świętych wizerunków, rąbią liczne na tych ziemiach przydrożne kapliczki, krzyże.
A statua Pani Jazłowieckiej jest bardzo ciężka, waży blisko tonę i stoi wysoko w niszy, w kaplicy.
Siostra Marianna, która ogromnie kochała Matkę Jazłowiecką powiedziała, że bez niej nie wyjedzie z Jazłowca.
Poleciła zbić z grubych desek skrzynię. Znajomy inżynier, starszy człowiek, podjął się, oczywiście z pomocą kilku ludzi, zdjąć posąg, ale nie udało się.
Z pomocą (niemal cudowną) przyszedł… oficer radziecki, który okazał się być Polakiem ze Lwowa i katolikiem. Pod jego kierunkiem żołnierze zdjęli figurę, owinęli ją w kołdrę i koce i złożyli w skrzyni.
Ludzie z Jazłowca i okolicznych wsi bardzo płakali, z żalem żegnali Panią Ja- złowiecką, ale rozumieli, że trzeba Ją ratować. Podchodzili do skrzyni i cało- wali nogi Matki Bożej przez koc, w który była owinięta. Skrzynie zabito deska mi.
Rano, z wielkimi trudnościami udało się wynająć wóz, żołnierze pomogli załadować skrzynię i przewieźć do Czortkowa.
Dwa razy trzeba było skrzynię z figurą przenosić z pociągu do pociągu, ale ludzie pomagali i tak dojechała cudowna figura na stację Teresin-Niepokalanów. Ojcowie franciszkanie zorganizowali przewiezienie Jej do Szymanowa.
Siostry bardzo się niepokoiły, czy Matka Boża nie ucierpiała w tej podróży.
Siostry procesjonalnie wprowadzały Wygnankę z Jazłowca do Jej nowego do- mu w Szymanowie.
Na szczęście Figura nie została uszkodzona. Zakrólowała w klasztornej kaplicy tak jak w Jazłowcu, otoczona siostrami Niepokalankami i uczennicami szkoły.
Był dzień 24 czerwca 1946 roku.
Pierwszym pielgrzymem, który następnego dnia powitał Ją, był Prymas Polski kardynał August Hlond, który koronował Statuę w Jazłowcu.
Początkowa kaplica z biegiem lat nie wystarczała na potrzeby sióstr oraz piel grzymów, tak więc siostry podjęły decyzję o budowie nowej.
W 1997 roku powstał projekt rozbudowy sanktuarium. Realizację tego planu rozpoczęto wmurowaniem kamienia węgielnego w 1999 roku (poświęconego 9 czerwca 1997 roku w Krośnie przez papieża Jana Pawła II), a zakończono dnia 31 lipca 2002 roku poświęceniem kaplicy.
https://kurierostrowski.pl/2020/05/31/madonna-jazlowiecka-z-cyklu-madonny-opowiesci-o-znanych-i-nieznanych-wizerunkach-matki-bozej/