KOŃCÓWKA MOCY AUDIOLAB M-PWR
używana sporadycznie - w stanie bardzo dobrym
Jak wygląda AUDIOLAB M-PWR każdy widzi. Grubo ciosany mały czarny klocek nie zapowiada emocji większych, niż na grzybobraniu. Poza tym to Audiolab, a więc pewnie będzie czysto, szczegółowo, technicznie choć beznamiętnie, do czego mogłem przekonać się słuchając nie tak dawno bardzo dobrze ocenianego przetwornika M-DAC. O ile o nim możemy poczytać tu i ówdzie, to o końcówce mocy niewiele więcej, niż informacja, że takowa istnieje.
Dla mnie już to wystarczy, choć dosyć długo walczyłem z powracającym jak bumerang retorycznym pytaniem - czy to ustrojstwo chciałbym w ogóle przetestować?
Najgorsze w człowieku są właśnie uprzedzenia, bo powodują niechęć, jakiś opór i trzeba przełamywać bariery, choć to przecież pierwsze spotkanie, na którym bohaterowie z urzędu powinni mieć zawsze czyste, niezapisane karty i kredyt zaufania, aż do wnikliwego odsłuchu.
Wśród audiofilskiej braci, często możemy spotkać opinie na temat jakości dźwięku danego sprzętu na podstawie krótkiego odsłuchu gdzieś w salonie, na wystawie, u znajomego, a przecież zapominamy, że brzmienie danego elementu jest nierozerwalnie związane z resztą zestawionego toru jak również od pomieszczenia odsłuchowego.
Dlatego też wydanie opinii na podstawie kilkuminutowego spotkania ma się nijak do całego życia, toteż początkowa fascynacja nie jest gwarantem wspólnego życia w przyszlości, jak też początkowa niechęć nie jest nieprzekraczalną granicą, za którą kryje się wspaniałą miłość na resztę naszych dni.
Dlatego też nauczony doświadczeniem zgromadziłem jak zawsze kilka wzmacniaczy, kilka par kolumn, dwa źródła i rozpocząłem kilkumiesięczny test...
Co z niego wynikło?
Pod koniec tygodnia znajdę chwilkę i opiszę. Będzie się działo....