Tytuł : Kolędnicy z kozą na Rusi. Rysunek oryginalny Fałata.
Wymiary grafiki : 20,5 29,5
Grafika ( drzeworyt sztorcowy ) ukazała się w latach 80-tych XIX wieku w czasopiśmie Tygodnik Ilustrowany
Stan db- Delikatne przebarwienia papieru i rdzawe plamki. Widoczne naddarcia marginesu z prawej strony.
Ślad po zagięciu lewego górnego rogu . Druga strona zadrukowana. Grafika idealna do przycięcia i oprawy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolędnicy z bliska i z daleka
Tegoroczne święta Bożego Narodzenia można uznać za udane. Zdecydowała o tym w dużej mierze aura. Pod nogami skrzypiał śnieg, za policzki szczypał mróz,
dominowała biel, ukraszana gdzieniegdzie światełkami choinek. Niby nie jest to tak ważne, bo obchody święta najczęściej koncentrują się wokół suto
zastawionych stołów, spotkania z rodziną i bliskimi, a jednak… Scenografia i opakowanie robią swoje. A treść dopełnia się nie tylko w świątecznych obiadkach
i zakąskach, ale także w duchowej strawie, której źródłem w czas Bożego Narodzenia są kolędy.
Kolędników w tym roku, przynajmniej w Czeremsze, nie zabrakło. Chodzili najmłodsi, śpiewając – lepiej lub gorzej, ale co się chwali – przede wszystkim
kolędy ukraińskie. Chodziła młodzież, w tym także młodzi “profesjonaliści”, czyli zespół “Hiłoczka”. Kolędowali także starsi – cerkiewne, parafialne grupy z
Czeremchy i Kuzawy, a także mnisi i mniszki z domów zakonnych w Sakach i Zaleszanach.
W repertuarze dominowały kolędy ukraińskie, zarówno te, które wpadły w ucho i zawojowały serca wykonawców i słuchaczy w ostatnim czasie, jak i te śpiewane
od setek lat, przepisywane w zeszytach przodków, których źródłem był XVIII-wieczny “Bohohłasnik”, wydany w Poczajowie, i jego późniejsze redakcje.
12 stycznia 2009 roku w Czeremsze odbyło się szczególne spotkanie z ukraińskimi kolędami, a także koladkami i szczedriwkami. Na kolędowanie do tej miejscowoś
ci przyjechała słynna “Horyna” z Równego. Wszyscy, którzy pamiętają historyczną już kasetę tego zespołu, wydaną w Polsce w latach 90. przez Społeczną Komisję
Opieki nad Zabytkami Sztuki Cerkiewnej, wiedzą jaką rolę w podtrzymywaniu tradycji kolędowania odegrał ten zespół. Dziś to już zupełnie inny skład, ale siła
oddziaływania poleskiego autentyku pozostała ta sama. Pomimo przepaści, jaka dzieli nas Podlasian od Poleszuków w kwestii zachowania tradycyjnych koladok,
wszyscy przybyli do Gminnego Ośrodka Kultury w Czeremsze odczuli bliski swemu sercu klimat ukraińskiego Rizdwa. Koladki, które w odróżnieniu od kolęd, nie
niosą w sobie treści chrześcijańskich, są reliktem czasów sprzed Chrztu Rusi Kijowskiej. To pieśni, które prosty lud doskonale “pogodził” i dostosował do
jednego z najbardziej radosnych świąt chrześcijańskich. Na Podlasiu zostały już prawie zapomniane, na Polesiu pamiętają je starsi mieszkańcy wsi i
przekazują młodszym pasjonatom archaicznej muzyki.
Koladki obok szczedriwok, czyli pieśni noworocznych, w dużej mierze złożyły się na repertuar wykonywanych przez “Horynę” utworów. Nie zabrakło jednak
znanych także na Podlasiu kolęd, które z pieśnią na ustach przynoszą do naszych domostw miejscowi kolędnicy. Żelazny kanon, taki jak kolędy “Swiataja
Warwara”, “Wstawajte, wstawajte” wzbudziły aplauz publiczności, a gdy zakończył się przepisowy czas koncertu z sali można było usłyszeć – Zaspiwajte szcze
szczoś!.
– Ten koncert to była kompletna improwizacja – mówi dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Czeremsze Barbara Kuzub – Samosiuk. – W ciągu właściwie dwóch dni
na hasło Serhija – “przyjeżdżamy” zorganizowaliśmy występ “Horyny”. Kilka ogłoszeń, poczta pantoflowa, no i fakt, że horynianie chodzili troszkę kolędować
po Czeremsze, a efekt – właściwie wszystkie miejsca na sali zajęte.
Występ w Czeremsze to dla przedstawicieli zespołu “Horyna” przyjazd do starych sprawdzonych przyjaciół.
– Przyjechaliśmy do Czeremchy, aby podzielić się tą radością i pozdrowić ze świętem Bożego Narodzenia – mówi kierownik zespołu Serhij Wostrikow. – Do tej
miejscowości przyjeżdżaliśmy wiele razy, ludzie znają nas, mamy tu swych przyjaciół, a w ten szczególny czas nasze kolędy to podziękowanie za to, jak nas
tutaj zawsze dobrze przyjmują.
Krótka wizyta “Horyny” nie zakończyła bynajmniej kolędowania w Czeremsze. Koncerty pieśni bożonarodzeniowych odbyły się w szkole podstawowej i gimnazjum,
a kolędowały na nich także dzieci, które uczęszczają na zajęcia języka ukraińskiego.
Wspólne dla całej miejscowości śpiewanie kolęd odbyło się podczas koncertu, który odbył się 21 stycznia w Gminnym Ośrodku Kultury. Wystąpiły na nim:
młodzieżowa orkiestra dęta, dzieci ze szkoły podstawowej i gimnazjum, w tym także z punktów nauczania języka ukraińskiego i białoruskiego, uczniowie
miejscowego ogniska muzycznego. Starsze pokolenie reprezentował chór Parafii Prawosławnej p.w. św. Barbary w Kuzawie, pod kierownictwem Barbary Smyk oraz
folklorystyczne trio “Wólczanki” z Wólki Terechowskiej. Za gwiazdę kolędniczego wieczoru można uznać ukraiński młodzieżowy zespół folklorystyczny
“Hiłoczka”, która wystąpiła w tradycyjnych strojach wiejskich kolędników – kożuszkach i kolorowych chustach – szelaniwkach. Dziewczyny z Czeremchy pod
kierownictwem Ireny Wiszenko reprezentowały nasz region także na jubileuszowym XV Festiwalu Kolęd Wschodniosłowiańskich w Terespolu, a w Hajnówce na
festiwalu Hajnowskie Spotkania z Kolędą Prawosławną zdobyły I miejsce w kategorii młodzieżowych grup kolędniczych.
Jednym słowem tradycja kolędnicza w Czeremsze – nie ginie.
źródło : http://nadbuhom.free.ngo.pl/art_2437.html
Kolędowanie na rusi
Odwołaniem się do opieki zmarłych a także do sil natury był zwyczaj kolędowania praktykowany w okresie od Bożego Narodzenia do Zapustów. Chodzono wtedy z
żywymi zwierzętami: końmi, wołami, baranami również z maskami zwierzęcymi: kozą, turoniem, niedźwiedziem. W ten sposób zwracano się do sił witalnych natury.
Rzecz charakterystyczna, że w widowiskach z kozą i turoniem maszkary te w pewnym momencie padają martwe, by potem ożyć i ze zdwojoną energią dokazywać.
Jest to zapewne odtworzenie dramatu przyrody, która umiera jesienią by odrodzić się wiosna. Przecież widowiska tego typu obchodzono w okresie, gdy dnia
przybywało a słońce coraz wyżej wędrowało po niebie.
Maski kolędników odwoływały się do świata zmarłych do innego świata, w którym dla kontrastu ze światem żywych, wszystko było odwrócone na opak, gdzie psy
ogonami szczekają, ploty kiełbasami grodzą, deszcz z dołu do góry pada. Kolędnicy byli obrzędowymi wysłannikami z tego odmiennego od ludzkiego świata.
Podkreślał to ich wygląd uczernione lub ukryte pod maskami twarze, kożuchy wywrócone sierścią do wierzchu, wypchane słomą garby, czy wreszcie niekiedy
niezrozumiała, bełkotliwa mowa, nieraz ograniczająca się do nieartykułowanych dźwięków.
Kolędnicy składając życzenia uciekali się do kwiecistych, przesadnych określeń życząc np. by bób był jak chodaki, pszenica jak rękawica, ziemniaki jak
pniaki. Śpiewając kolędę dziewczynie opisywali jaka jest piękna i jak kosztownie ubrana. Życzenia te noszą znamiona magii sprawczej: miały sprowokować
urodzaj, bogactwo, urodę.
Kolędowanie było swoistym aktem wymiany darów. Za dar słowa kolędnicy otrzymywali zboże, specjalnie na te okazje wypiekane pieczywo, czy wreszcie pieniądze.
Jednocześnie kolędowanie tworzyło łańcuch, którego nie można było przerwać, gdyż cały ten magiczny zabieg tracił moc. Dlatego kolędnicy dawniej odwiedzali
wszystkie bez wyjątku domy, wszędzie byli przyjmowani i wynagradzani. Gdy gdzieś nic zostali przyjęci lub obdarowani uciekali się do drobnych kradzieży
(najczęściej wędlin i pieczywa) i wygłaszali złośliwe życzenia na zakończenie swej wizyty. Ale nic przyjmowanie kolędników świadczyło o zanikaniu wiary w
skuteczność ich odwiedzin, o zamieraniu obrzędu.
Wyjątkowo dużo obrzędów przypadało na okres Godnich Świąt tj. od wigilii Bożego Narodzenia do Trzech Króli, zwany także świętymi wieczorami. Dniem
najbardziej nasyconym różnymi działaniami i wierzeniami była Wigilia. Wszystko to wydarzyło się tego dnia miało znaczenie niezwykłe i mogło rzutować na los
ludzi i dobytku w ciągu najbliższego roku. Dlatego przez odpowiednie zachowanie starano się wpłynąć na los: gospodyni musiała przez cały dzień krzątać się
po łomu, dzieci musiały być grzeczne, mężczyźni starali się cos sprzedać lub ukraść z lasu by mieć szczęście w gospodarce.
Kulminacja czynności obrzędowych przypadała na wieczerzę wigilijną zwaną najczęściej paśnikiem. Wieczerzę, składającą się z siedmiu, dziewięciu lub dwunastu
potraw spożywano na dzieży do rozczyniania ciasta lub na stole, gdzie pod sianem były rozsypane ziarna wszystkich rodzajów zbóż. W czasie jedzenia
dokonywano różnych zabiegów by zapewnić urodzaj roślinom z których były przyrządzone potrawy.
W ten niezwykły wieczór świętowali nie tylko ludzie, ale cała natura. Zapraszano więc do wspólnego udziału wilka, anioły, św. Mikołaja a nawet mróz.
Wierzono, że w ten wieczór zwierzęta mówią jak ludzie, zakwitają drzewa owocowe, woda zamienia się w wino.
Wieczór wigilijny miał również bardzo dużo elementów święta zmarłych. Wierzono, że dusze w postaci niewidzialnych ptaków świętują w swych domach, dlatego
zwalniano wszelkie żerdzie, kolki w ścianach, łóżka i lawy, by miały gdzie siąść. Większość wykonywanych praktyk nawiązywała do kultu przodków. Symbolem
tych, którzy odeszli był snop zboża wnoszony uroczyście przed wieczerzą przez gospodarza i stawiany w kącie izby. Jego nazwa dziad oddaje jego symbolikę.
Dziadami bowiem nazywano zmarłych przodków.
Wiele agrarnych zabiegów nagromadziło się w obrzędowości św. Szczepana. Święcono wtedy owies a po sumie obsiewano nim nieurodzajne pola, obsypywano się nim
składając życzenia. Gospodarze przepędzali konie aby były zdrowe i silne. Z samego rana lub nawet tuż po północy domy, w których mieszkały panny odwiedzali
śmieciarze. Gdy zastali nie uprzątniętą słomę, którą rozścielało się na podłodze w wigilię, panna musiała poczęstować śmieciarzy wódką. Zwykle była to forma
zalotów, zapowiadająca przyjście swatów. Nie lubianym pannom wieszano na drzewach koło domów wypchane słomą kukły. Takie panny stawały się pośmiewiskiem
całej wsi.
Dokładnie nie wiadomo, kiedy na wsiach upowszechniły się widowiska kolędnicze wywodzące się ze starej tradycji misteriów wystawianych w kościołach. Do
tych widowisk należą Herody. Najstarszy ich tekst został opublikowany dopiero w końcu XIX wieku. W wielu okolicach Herody zaczęto odgrywać dopiero w okresie
międzywojennym.
Święte Wieczory rozpoczynało światło gwiazdy wigilijnej, której ukazanie się było znakiem rozpoczynania wieczerzy, kończyło światło gwiazdy kolędniczej,
z którą chodzono w wigilię Trzech Króli.
Obrzęd kolędowania kończył się w przeddzień święta Matki Boskiej Gromnicznej, kiedy święci się świece, których światło towarzyszy konającym, chroni od
piorunów a dawniej także od wilków. Ale postaci z innego świata pojawiały się jeszcze na zakończenie okresu zimowego - w obrzędowości Zapustów. Wtedy to
wtedy to, w atmosferze ogólnej zabawy, gdy tańczono zarówno w karczmach jak i w domach, pojawiały się „droby" - wysłannicy z innego świata, których wizyta
miała przynieść pomyślność w domu i w zagrodzie.
źródło : http://szkola.interklasa.pl/f038/zwyczaje.htm
Z kolędą przez wieś. O zwyczajach kolędniczych w okolicach Przeworska.
W cyklu obrzędowości bożonarodzeniowej na plan pierwszy wysuwa się kolędowanie. Słowo kolęda wywodzi się od rzymskich kalend styczniowych czyli pierwszych
dni stycznia w kalendarzu juliańskim, w czasie których obchodzono święta ku czci odradzającego się Słońca, witano Nowy Rok (była to zarazem faza nowiu
księżyca; od słowa tego pochodzi również nazwa `kalendarz`). Stałym elementem świąt było składanie życzeń pomyślności na nowy rok. Z czasem zaczęto
utożsamiać składanie życzeń z pierwszymi dniami stycznia – kalendami i tak samo nazywać te życzenia.
Kolędowanie miało charakter nadzwyczajny z uwagi na duże znaczenie świąt Bożego Narodzenia w kalendarzu religijnym i zwyczajowym wsi. Spełniało wiele
funkcji magicznych o charakterze wegetacyjnym i zaduszkowym. Miało ono głównie na celu zapewnienie płodności ziemi, urodzaju, dobrobytu dla ludzi i zwierząt.
Płodnościowy wydźwięk mają różnego typu psoty i figle szczególnie w zoomorficznych formach kolędniczych (koza, turoń – tur, kobyłka). Urodzaj i dobrobyt
należało „zakląć” tj. sprowadzić – przez wypowiadanie życzeń pomyślności urzeczywistnić powodzenie i szczęście, według schematu działania magicznego.
Chodzenie po kolędzie we wsiach regionu przeworskiego rozpoczynano najwcześniej w dzień Wigilii wczesnym rankiem (chłopcy chodzący „na wigilijne szczęście”
w Dybkowie czy biedniejsi mieszkańcy chodzący po wsi z życzeniami „za kopą” w Gaci) lub po wieczerzy, albo w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia „Godnich
Świąt” – na Szczepana, na św. Jana, w przeddzień Nowego Roku, w Nowy Rok aż do święta Trzech Króli. Oryginalne formy kolędowania związane są z ostatnim
dniem grudnia i dniem Nowego Roku – charakterystyczne dla poszczególnych wsi regionu przeworskiego: „kolędnice” w Majdanie Sieniawskim, noworoczne „turki
”w Urzejowicach, „droby” w Sieteszy, „służaje ”w Manasterzu.
Żywe tradycje kolędnicze stanowią cechę specyficzną dla regionu przeworskiego – wsi w okolicach Przeworska, Kańczugi, Sieniawy, Jawornika Polskiego.
Świadczą o tym zarówno teksty pozyskane w trakcie terenowych badań etnomuzykologicznych w końcu lat 60–tych XX w., jak i obecny repertuar współczesnych
folklorystycznych zespołów śpiewaczych („Dolanie” z Gniewczyny Trynieckiej, „Krzeczowiczanki” z Krzeczowic, „Grzęszczanie” z Grzęski, „Białoboczanki” z
Białobok, „Jawor” z Jawornika Polskiego, Zespół Śpiewaczy ze Studziana). Są wśród nich różne gatunki kolęd świeckich i kościelnych: kantyczki – pastorałki,
„kolędy domowe”, dla dziewcząt, dla gospodarza, kolędy towarzyszące przedstawieniom z Rajem, z Herodami. Teren obfituje również w kolędy o cechach ruskich
– „szczebiotki, szczebietojki” występujące we wsiach z istniejąca przed II wojną mniejszością greko katolicką, tj. w Krzeczowicach, Majdanie Sieniawskim,
zaś w Grzęsce zachowała się pamięć o kolędzie z burczybasem zwanym „masiurą”.
Uważa się, że kolędy świeckie, śpiewane dla panien, kawalerów, gospodarzy stanowią relikt okresu przedchrześcijańskiego i wiążą się ze starymi słowiańskimi
obrzędami noworocznymi, mającymi zapewnić dostatek plonów. Pierwotnie treścią kolęd świeckich były życzenia pomyślności składane osobie, do której dana
kolęda była adresowana.
Wyróżnia się 5 faz kolędowania: 1 – inwokacja słowna lub śpiewana pod oknem – prośba o pozwolenie kolędowania; 2 – odśpiewanie kolędy religijnej lub kolędy
dla gospodarza; 3 – następna faza kolędowania – przedstawienie (Raj, Herody, tury, szopka); 4 – kolędy świeckie – dla dziewcząt, dla kawalerów – zakończone
wspólnym tańcem; 5 – zakończenie – życzenia śpiewane lub mówione, przymawianie się o dary oraz podziękowanie za datek.
Kolędnicy ubrani są w odwrócone sierścią na wierzch kosmate kożuchy, przepasani powrósłami ze słomy, zamaskowani, garbaci, Diabeł dzwoniący dzwonkiem,
„droby” i „turki” strzelający z batów, dźwięki te mają odstraszać złe moce. Elementy przebrań kolędników – sierść, słoma kojarzą się z mnogością,
licznością, dostatkiem; kolędnicy tak ubrani uosabiają obfitość. Odwiedzając domy po kolędzie mają sprowadzić na nie dostatek, w myśl schematu magii
naśladowczej (podobne czyni podobne) – przedmioty związane z płodnością przez obecność w domu sprowadzają na ten dom płodność. Garb to właściwość postaci
związanych z podziemnym światem zmarłych – przez nadanie takiej cechy Żydowi, Dziadowi kreuje się ich na opiekunów ziemi. Poza tym Żyd (znany chłopu z
dnia codziennego) to nosiciel szczęścia i bogactwa – spotkanie go w okresie świątecznym wróży powodzenie na cały rok.
źródł : http://muzeum.przeworsk.pl/pl/Dziedzictwo_kulturowe/Tradycje
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------