Sprzedam Maka 747 GT. Jacht jest w stanie" do dokończenia" ponieważ w pewnym momencie zachciało mi się przeróbek, a jak były już prawie skończone, to mi się robić odechciało. Roboty jest dla dwóch osób na jakiś tydzień. Przynajmniej biorąc w/g mojego trybu pracy. Trzeba dokończyć mocowanie osprzętu: bramka do stawiania i kładzenia masztu, osadzić słupki relingowe w podstawach i założyć sztywny sztag- jest kupiona nówka sztuka Trimetu. Do tego przydałoby się trochę odnowić drewno wewnątrz i dokończyć sobie według własnego uznania obłożenie skrzyni mieczowej. I dorobić sklejkowe podłogi w kabinie, bo wzmacniałem solidnie dno i jak ktoś nie chce chodzić po topkocie, to sobie musi położyć drewienka. Albo wykładzinkę. To samo w hundkojach.

Łódek wykonany jest w technologii przekładkowej i w czasach swojej świetności startował w regatach. Potem życie jednostkę  zweryfikowało, znaczy ja ją kupiłem i została poddana renowacji gruntownej kadłuba. W jej trakcie dołożono nieco laminatu w newralgicznych miejscach, szczególnie na listwie odbojowej czyniąc z niej urządzenie do taranowania, oraz na dnie kabiny. Kadłub zabezpieczono antyosmozowym epoksydem po całości, to samo z pokładem. Na to poszedł antyfouling Sea Line na dno, żółty Autorenolak na burty i poliuretan SeaLine w kolorze kości słoniowej na górę( tu pierwsza warstwa). Kupującemu dorzucam farby do dokończenia projektu. 

U mnie miała przeznaczenie sprzętu do szkoleń stacjonarnych, więc zależało mi głównie na trwałości kadłuba, osprzęcie i wyglądzie. Wnętrze traktowałem nieco po macoszemu-jako wielką bakistę. 

Takielunek kompletny. Grot od Tanga, genua dedykowana( wielka taka strasznie, jak dla mnie to prawie dryfter jest). Są materace, co prawda obszyte tkaniną nieco "babcinego" designu, ale są. Brak talii grota. W sensie-bloczków, bo lina jest.

Do obejrzenia w Giżycku. 

Informacji szczegółowych( jeśli można bardziej niż napisałem) udzielam wyłącznie pod nr. tel 604 95 78 87. Więcej zdjęć nie wysyłam. Trzeba sobie przyjechać i obejrzeć sprzęt na żywo.

PS. Łódka ma lekkie uszkodzenie łączenia pokład-kadłub na rufie, bo kolega wioząc ją na lawecie raczył wyjeżdżając z posesji zaczepić łódką o bramkę i nieco ją przestawić. Znaczy, bramkę nie łódkę.  Dzięki temu listonosze i inkasenci wchodzący nieopatrznie na moją działkę mają szansę uciec przed psami. Naprawa tego wymaga poświęcenia jakichś 30 minut cennego czasu i nieco szpachlówki i jest wliczona w ogólny czas wykończenia jachtu podany na początku oferty. Ja się zadowoliłem naklejeniem srebrnej taśmy. 

Oferty w stylu: dam 15 tysi ale jak Pan wykończy będą się spotykały z odpowiedzią informującą oferenta dokąd może się udać i co sobie tam oparzyć. Jak by mi się chciało robić, to bym zrobił i sprzedał za 15. 

Uprzedzając pytania"dlaczego sprzedaję?" informuję, że mam tych łódek około miliarda i trudno mi już się po posesji poruszać, więc postanowiłem zastosować maksymę życiową Jingis Chana iż nie należy mnożyć bytów ponad realne potrzeby. Zestarzałem się, dostałem brzucha, i kryzysu wieku średniego, więc sprzedaję nadprogramowe, nazwijmy to, sprzęty, przy których nie chce mi się już dłubać.