Herb szlachecki RADWAN, gawęda dwudziesta, OD LEGENDY HERBOWEJ DO SAMOCHODU.
W owych odległych czasach, gdy nazwisk jeszcze nie znano, szlachcic, oprócz imienia, znany był z kawałka ziemi którą władał i herbu rodu, do którego przynależał. Polskie rycerstwo bowiem, jedyne w cywilizacji łacińskiej, uczyniło podmiotem herbu nie rodzinę, a ród, złączony wspólnym protoplastą. Herb symbolem był tej wspólnoty braci kleynotnych, z upływem wieków coraz bardziej iluzorycznej, ale trwającej nieprzerwanie. Inaczej było, rzecz jasna, z herbami własnymi rodzin młodszych, ale o to mniejsza.
Każdy ze starych herbów naszych obrósł w legendy, zwane herbowymi. A że Wierzbiccy szczycą się od wieków przynależnością do clenodium Radwanitów, opowiem naszą legendę herbową.
... Działo się to podczas wojny z Moskwą, gdy wojska nasze gromadziły się dopiero w obozie, by wyruszyć na wroga. Na miejscu był już jeden rycerz herbu Radwan, który po próżnicy zamiaru siedzieć nie miał zamiaru, dlatego sam jeden ruszył świtem okolicę przejrzeć i zasięgnąć języka. Około południa wyjechawszy z gęstej dąbrowy na pola, ujrzał mnogie wojska Moskali, pędzące wprost na niego. W pierwszej chwili strwożył się i konia zawrócił. Goniony przez czerń mnogą pomyślał jednak, że niegodną jest rzeczą uciekać i zagoniony jak lis albo zgoła zając zginąć haniebnie od ciosu w plecy, więc gdy ujrzał kościółek niewielki, postanowił na jego progu zginąć jak na polskiego szlachcica przystało. Gdy wpadł do kościoła, ujrzał u proga wielką chorągiew kościelną i postanowił z tym świętym znakiem w ręku ruszyć wprost na nieprzyjaciela, desperacko atakując szeregi niezliczone wroga, co też wraz uczynił. Moskale zaś widząc rycerza z tak wielką chorągwią, uznali, że to całe wojsko nasze pod tak okazałym sztandarem atakuje, a oni dali się wciągnąć w zasadzkę i uciekli jak zmyci, Rycerz zaś do obozu z ową chorągwią której ocalenie zawdzięczał cało wrócił i na pamiątkę tej przygody na herbie umieścił po wieczne czasy..
Przywiązanie do rodowego znaku trwało więc i trwa, mimo burz, które targały naszą Rzeczypospolitą, herbami zdobiono broń, domy, tkano kobierce, ryto w kamieniu i złocie. Jednak najważniejszy był znak ryty w sercu i duszy. Nie inaczej było w międzywojniu, gdy polski inżynier Pragłowski marzył o polskim samochodzie dostępnym dla każdego obywatela, nowoczesnym i tanim. Wojna okrutna przerwała te plany na zawsze, Nazwał go Radwan właśnie, chyląc czoła przed znakiem odwiecznym clenodium swojego. Okrutna wojna, a potem komunizm, przerwały ten cel szczytny na zawsze i Polacy jeżdżą po dziś dzień autami obcymi, chociaż ich plany i osiągnięcia w tej dziedzinie często wyprzedzały innych o całe dekady.