WITAM NA MOJEJ AUKCJI!
Trzeba zrobić trochę miejsca na nowe tytuły, a i to nie do konca prawda ..................
Wszystkie sprzedawane przeze mnie płyty stanowią część mojej kolekcji, którą gromadzę od lat.
Stan każdego krążka oraz poligrafii staram się opisać indywidualnie. Pudełek nie opisuję bo jak wiadomo jeśli nawet są idealne to i tak mogą ulec uszkodzeniu w transporcie. Koszt ich wymiany jest naprawdę niewielki. Co innego digipacki czy digibooki.
A wiec Panie i Panewki.....
Przedmiotem sprzedaży jest
cd stan niemal idealny,ze 3 ryski pod swaitlo
wyd. Roadrunner Records
1994
Kat.-Nr. RR 9374-2
Barcode: 016861899721
Matrix: SONOPRESS I-4182 / RR 88972 B DS2
Contains 75 minutes of previously unavailable and rare material.
Tracks 7 to 9 recorded in the Fall of '90 in San Antonio, Texas.
cd
ANNIHILATOR
Bag Of Tricks
CD, Album ,RARE FIRST PRESS.
„Zniszczenie, unicestwienie, zagłada, anihilacja”. Obierając nazwę zespołu określającą osobę, która jest odpowiedzialna za powyższe rozrywki, jednoznacznie wskazuje rodzaj wykonywanej przez autorów muzyki. I chociaż Jeff Waters raczej nie ma w planach zmiecenia ludzkości z powierzchni planety, jego kapela już ponad dekadę dostarcza nam iście zabójcze dźwięki. Oczywiście zdarzyły mu się słabsze okresy, płyty, które niezbyt pasowały do dumnie noszonego terminu, czy też zadziwiające decyzje personalne, ale nikt nie może zaprzeczyć, iż Jeff Waters nie jest żywą ikoną gatunku, co się thrash metalem zowie. I właśnie o nim będzie ta historia.
Historia każdego zespołu zaczyna się w ten sam sposób – pierwsze, niewinne próby z instrumentem, poszukiwanie składu, pogrywanie w garażu, nieśmiałe koncerty dla kumpli, coraz większy rozgłos w lokalnym światku, zainteresowanie wytwórni, itd. W przypadku naszego bohatera nie było inaczej – zafascynowany Judas Priest, Van Halen i Kiss gitarzysta spotyka Johna Batesa – wokalistę, dzięki któremu poznaje ostrzejszą formę muzyki. Efektem tego spotkania jest zarejestrowanie utworu „Annihilator”. Nie zostaje on nigdy wydany, ale zwraca uwagę metalowego podziemia w Ottawie. Waters nagrał partie wszystkich instrumentów, co w niedługim czasie stanie się cechą charakterystyczną wydawnictw pod znakiem Annihilator. Współpraca z Batesem nie trwa długo - choć jest on autorem tekstów do części utworów na pierwszej płycie kapeli i do teraz Jeff uznaje go za jeden z istotniejszych elementów w tworzeniu się stylu Annihilator. Już na pierwszej demówce („Welcome To Your Death”) funkcję wokalisty pełni sam Waters. Za perkusją zasiadł Paul Malek, którego rodzice użyczyli muzykom piwnicy, gdzie mogli szlifować materiał na następne wydawnictwa. Skład zespołu często się zmieniał, przez co na wszystkich demosach usłyszeć można jedynie wymienioną wyżej dwójkę. Po nagraniu czterech materiałów (poza debiutem były to: uznana za najpopularniejszą metalową taśmę demo wszelkich czasów „Phantasmagoria”, „Alison Hell” i „World Salad”), zdeterminowany Jeff postanawia przenieść się do Vancouver, by tam wykorzystać swój nietuzinkowy potencjał. Jest rok 1987 i oficjalna karta w dziejach Annihilator właśnie się rozpoczyna.
Już z Rayem Hartmanem u boku, Waters mozolnie nagrywa materiał na debiutancki album, który miał nieźle namieszać w thrashowym światku. Paul Blake – inżynier dźwięku i długoletni przyjaciel gitarzysty pracuje z nim w późnych godzinach nocnych i „przy każdej nadarzającej się okazji”, by zarejestrować dawno wymyślone kompozycje. – Wszystko, czego wtedy potrzebowałem to gitara i kawałek podłogi do spania – opowiada o tamtych czasach Waters. Prawdę mówiąc niewiele więcej miał. – To był najbardziej upokarzający okres w moim życiu. Przeszedłem przez półtora roku dotkliwej depresji i gdyby nie pomoc Raya Hartmana, jego ówczesnej żony, długoletniego przyjaciela i inżyniera dźwięku Paula Blake’a i właściciela studia Lena Osanica, Annihilator po prostu by nie zaistniał. Manager, który namówił Jeffa do przeprowadzki umiejscowił go w opanowanym przez karaluchy mieszkaniu bez mebli. Nie był to obraz, jaki przedstawił mu przed wyjazdem, więc w grudniu 1988 ich drogi się rozchodzą. Jeff nie traci jednak wiary. Co prawda je niewiele, pije tanie browary, ale nieustannie ćwiczy głęboko wierząc w realizację swoich marzeń.
Ray Hartman jest jedynym kandydatem do objęcia funkcji perkusisty do rodzącego się w bólach zespołu. – Od razu wiedziałem, że będzie to idealny człowiek na moją pierwszą płytę. – przypomina sobie Kanadyjczyk. Wspólnie aranżują i dopieszczają kompozycje, które Jeff przywiózł ze sobą, a gdy tylko nadarza się okazja nagrywają je w Fiasco Bros Production. „Alice In Hell” powstawała ponad rok. Pełen przygód i drobnych niepowodzeń, jak utrata wszystkich ścieżek z solówkami, czas nagrywania dobiega końca i jedyną rzeczą, jakiej brakuje to wokalista. W ten sposób pojawia się Randy Rampage, dotychczasowy basista punkowego DOA. Prawdziwa energetyczna bomba na scenie i rock’n’rollowiec z krwi i kości. – Nie przejmował się czy po rzuceniu się w tłum fanów wróci cały zakrwawiony i bez ubrania. A to się zdarzało bardzo często!! – wspomina Jeff. Lata ćwiczeń się opłaciły „Alice In Hell” z miejsca staje się klasyką gatunku. Już na debiucie Jeff Waters daje się poznać jako doskonały kompozytor z wykrystalizowanym stylem i charakterystycznym brzmieniem. Pomimo tego, że thrash wydawał się być w odwrocie, ustępując miejsca rodzącemu się deathowi, zespół dość szybko znajduje wydawcę i pod skrzydłami Roadrunner wyrusza na trasę po Stanach i Kanadzie z Testamentem jako headlinerem. Podczas tej trasy dokonuje się kolejna zmiana personalna. Randy Rampage, pomimo swojego swobodnego podejścia do świata nie chce stracić posady w Vancouver i opuszcza zespół w czasie trwania trasy. Ten wokalista po dziś dzień utożsamiany jest z Annihilator, a jego pozamuzyczne ekscesy na trwałe wpisały się w historię tej grupy.
Następcą zwariowanego Kanadyjczyka zostaje Coburn Pharr, były wokalista Omen. Doskonale wpisuje się w nowe utwory, jakie Jeff przygotował na „Never, Neverland” – drugą płytę Annihilator. – Zastąpienie Randy’ego było niezwykle ciężkim zadaniem, ale Coburn poradził sobie wyśmienicie. – zachwala wokalistę Waters – Śpiewał po swojemu nie starając się naśladować swojego poprzednika. Fani go od razu zaakceptowali, „Never, Neverland” swoją popularnością nawet przebiło debiut. Muzyka tam zawarta posiada więcej melodii i Coburn posiada idealny głos do tych dźwięków. Zespół intensywnie koncertuje (poza ostatnią trasą z Judas Priest, gdzie Waters jest jedynym gitarzystą, skład jest podobny do poprzednich tournee), co nie pozostaje bez wpływu na stosunki pomiędzy członkami. Muzycy mają dosyć frontmana i po powrocie do Kanady Pharr opuszcza Annihilator. – Myślę, że cała ta sytuacja była spowodowana ostrym imprezowaniem, jakiemu się wszyscy w tamtych czasach oddawaliśmy. – wspomina Jeff – Jestem pewien, że gdyby nie to, Coburn zostałby z nami o wiele dłużej. Tak jednak nie było i kariera tego wokalisty w szeregach Annihilator dobiega końca.
Do nagrania trzeciej płyty – „Set The World On Fire” – Jeff Waters zmuszony jest poszukać nowego perkusistę. Ray Hartman postanawia opuścić zespół i przerwać swoją przygodę z Annihilator na kilka lat. Jego następcą zostaje absolwent Berkeley Music College Mike Mangini, polecony przez właśnie zatrudnionego gitarzystę Neila Goldberga. Funkcję wokalisty Waters powierza Aaronowi Randalowi, pochodzącemu z Vancouver debiutantowi, który odkrycie swojego potencjału zawdzięcza właśnie Watersowi. – Aaron miał talent, ale żadnego pojęcia co z nim zrobić. Dosłownie stworzyłem jego styl śpiewania, sposób artykulacji dźwięków, wymawiania zgłosek. Tak oszlifowany diament zaśpiewał jak potrafił najlepiej i trzecia płyta Annihilator w 1993 roku staje się faktem. Po jej wydaniu zespół wyrusza w tourne po Europie (występują min.: na festiwalu Dynamo), po którym Mangini i Goldberg odchodzą do innych zobowiązań. Na ich miejsce zatrudnieni są Randy Black i po raz kolejny Dave Davis, który w Japonii (dla Annihilator to pierwsza wizyta w tym kraju) bierze na siebie obowiązki basisty (Wayne Darley nie dostaje pozwolenia na opuszczenie kraju).
Jak tradycja nakazuje po skończonej trasie Annihilator znowu traci wokalistę. Aaron Randal traci zainteresowanie udzielaniem się w metalu (po kilku latach założy z Rayem Hartmanem grupę Speeed) i Jeff bierze śpiewanie na siebie. Zanim jednak „King Of The Kill” zostaje wydany, Roadrunner postanawia wypuścić pożegnalną dla tej wytwórni płytę Annihilator. Po pięciu latach współpracy wytwórnia rezygnuje ze współpracy z Watersem uznając metal jako „muzykę bez przyszłości”. – [Na współpracę z Roadrunner] nie mogę narzekać i byłbym nieuczciwy, gdybym powiedział o nich coś złego. – komentuje sytuację główny zainteresowany. – Na dobrą sprawę dzięki Roadrunner Annihilator stał się popularny i jest teraz tym, czym jest. W sensie mojej kariery zrobili naprawdę dużo. Aczkolwiek strona biznesowa to już zupełnie inna sprawa. „Bag Of Tricks” to zbiór wersji demo, fragmentów koncertów i niepublikowanych wcześniej utworów, do których wytwórnia miała prawa. Jeff nad ich wyborem nie ma żadnego wyboru, uznając pomysł wydania kompilacji za niezbyt udany. Jednak nie przejmuje się tym zbytnio i pod skrzydłami Music For Nations wydaje piątą płytę Annihilator – wspomniany wcześniej „King Of The Kill”.
Po raz pierwszy w historii kapeli płyta jest nagrana w studiu Watersa – Watersound, które tego roku [1994] założył w Vancouver. Jeff, przy pomocy Paula Blake’a wziął się za produkcję albumu, oraz nagrał na nim wszystko poza perkusją (za nią odpowiedzialny był Randy Black). – „King Of The Kill” zarejestrowałem w ciągu trzydziestu dni. – przypomina sobie Kanadyjczyk – To taka błyskawiczna, rock’n’rollowa produkcja. Ogromny wpływ na łatwość jej tworzenia miał fakt, że nagrywałem we własnym studio i bez żadnych nacisków z zewnątrz. Jako producent jestem całkowicie usatysfakcjonowany efektem końcowym. Cam Dixon, oraz Dave Davis dołączają do dwójki i zespół wyrusza w trasę, ponownie witając do Japonii, gdzie jest coraz bardziej popularny.
Piąte wydawnictwo Annihilator ukazuje się w 1996 roku. „Refresh The Demon” nagrany jest w tym samym miejscu, co jego poprzednik, z czego Waters jest bardzo zadowolony. – Jestem naprawdę szczęśliwy, że zafundowałem sobie to studio. – raduje się – Lepszej inwestycji nie mogłem zrobić. Co prawda nie zarabiam na nim żadnych pieniędzy, ale nie o to przecież chodziło. Najważniejsze, że ich nie tracę. Tym razem kilka utworów Jeff współtworzył z Randym Blackiem. – W momencie, kiedy pierwszego dnia naszej współpracy powstał utwór „Refresh The Demon” było jasne, że ta mikstura mnie i jego idealnie funkcjonuje. – odkrywa rąbka tajemnicy kompozytor. Dodając do tego powrót tekściarza Johna Batesa „Refresh The Demon” jawi się jako efekt zespołowej kooperacji. – Wcześniej nie wyobrażałem sobie współtworzenia utworów z inną osobą. Chciałem, szczególnie jeśli chodzi o muzykę, być w pełni samodzielnym. Obecnie nie zamierzam rezygnować z pomocy ani Johna, ani Randy’ego i mam nadzieję, że zostaną ze mną dłużej. – mówił Jeff krótko po wydaniu albumu. W przyszłości różnie z tą współpracę będzie, ale w 1996 roku Waters miał inny problem do rozwiązania. Randy Black opuszcza grupę na krótko przed europejską trasą i Waters na gwałt potrzebuje perkusistę. Pojawia się Dave Machander, polecony przez Lou Budjoso (basista, który pojawia się w zespole po rekomendacji Davisa). – Zastąpienie Randy’ego było zadaniem prawie-nie-do-wykonania – twierdzi Jeff – Nie tylko ze względu na czynnik czasowy, ale też granie Dave’a pozostawiało wiele do życzenia. Młody Kanadyjczyk jednak poradził sobie z tym [zadaniem] i Annihilator mógł ponownie zawitać do Europy. Jego poziom nie zadowolił głównodowodzącego i po serii koncertów bez żalu z nim się pożegnał. Podobnie jak z resztą składu.
Rok 1996 kończy się dla Annihilator wydaniem „In Command (Live 1989-1990)”, na którym znajduje się rejestracja dwóch koncertów zespołu z początkowych lat działalności.
Szósta studyjna płyta, pod którą podpisał się Jeff - „Remains” jest w całości jego dziełem. Tym razem skorzystał z pracy automatu perkusyjnego, a Annihilator przybrał formę tworu studyjnego i żadna promująca trasa nie jest organizowana. – Chciałem, by ten album był trochę inny, a nie miałem zbyt jasnych pomysłów. – zdradza Jeff - Uważam, że ta płyta potrzebna, udowodniłem sobie, że potrafię zrobić coś innego.
Wskutek problemów rodzinnych Jeff milknie na dwa lata. W 1999 powraca jednak z „Criteria Black Widow”, którą współtworzy z większością muzyków znanych z debiutu (nową twarzą jest basista Russel Berquist). – Niewątpliwie ludzie, którzy ze mną nagrali ten krążek, mieli wielki wpływ na charakter płyty. – oznajmia nowonarodzony Jeff – Nowy album ma w sobie tyle energii, jest taki bardzo naturalny. [jej poziomem] Ludzie wytwórni są totalnie zaskoczeni, naszemu menadżerowi opadła szczęka, a mnie się wydaje, że jest to pierwszy naprawdę ciężki krążek tego zespołu. Płyta jest wyśmienicie przyjęta przez media i fanów, co owocuje intensywnym koncertowaniem, między innymi po raz pierwszy w Polsce (21.02.2000 w katowickim Mega Clubie). Jednak pozytywny czas nie trwa długo. Uroki trasy dają się wokaliście mocno we znaki i po kolejnym pijackim wybryku Randy Rampage zostaje wyrzucony z zespołu. Na ostatnim koncercie Waters jest zmuszony znowu łączyć granie z śpiewaniem. W czasie tych koncertów Waters poznaje Joe Comeau, który był wówczas gitarzystą w Overkill, z którym Annihilator dzielił sceniczne deski podczas tourne. Znajomość ta procentuje w niestandardowym frontmanie, który wnosi do zespołu wiele świeżości. Wydany w 2001 roku „Carnival Diablos” utwierdza słuchaczy o wybornej formie Watersa. Nowy wokalista doskonale sprawdza się w nowej roli i jest pewien słuszności swojego kroku. – To była bardzo przemyślana decyzja. – komentuje – Praca nad nową płytą przekonała mnie co do słuszności tego wyboru. W muzykach Annihilator mam czterech nowych przyjaciół. Płyta wydana tym razem przez SPV sprzedaje się świetnie i tradycyjnie pociąga za sobą intensywną trasę, której polska część jest niestety odwołana. – To było wielkie rozczarowanie nie tylko dla ludzi, ale również dla nas. – nie kryje smutku Joe Comeau. – Trasy koncertowe są po to byśmy mogli grać dla naszych fanów, a nie żebyśmy siedzieć w dusznych autobusach. Ani jedna z tych sytuacji nie odpowiada Rayowi Hartmanowi, który po wspomnianej trasie postanawia po raz drugi opuścić Annihilator. Zastępuje go kolejny stary znajomy Randy Black, który wraz z Curranem Murphym (doszedł do grupy po rejteradzie Dave’a Davisa) stanowi następne wcielenie Annihilator. – „Waking The Fury” jest kombinacją thrash i power metalu i to jest właśnie styl, w jakim Jeff wraz z zespołem od lat się rozwija. – komplementuje dziewiąte wydawnictwo Annihilator wokalista – Dla mnie ta płyta zawiera pewną równowagę pomiędzy melodią, siłą i dynamiką. Tym razem trasa promująca została uwieczniona w postaci drugiej płyty koncertowej wydanej jako „Double Live Annihilation” w 2002 roku.
Następna płyta przyniosła nowe zmiany w szeregach grupy. Joe Comeau odchodzi, robiąc miejsce młodemu Kanadyjczykowi. Niezwiązany z żadnym zespołem Dave Padden jest dla Watersa właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. – Jest niesamowicie cierpliwy i całkowicie angażuje się w wykonywaną pracę, za co ma mój szacunek i wdzięczność. Jak każdy z dotychczasowych wokalistów Annihilator był postawiony pod olbrzymią presją – kontynuuje Jeff – ale on poradził sobie świetnie i dał mi efekty, jakie przewyższały moje wyobrażenia. Przed wejściem do studia nowe gardło zdobywa doświadczenie na serii letnich festiwali w Europie, by zaraz po nich zameldować się w Ottawie i nagrać „All For You”. Na pozycji perkusisty również zmiana i by dać zadość tradycji powrotów Radny’ego Blacka zastępuje Mike Magnini. Na trasę u boku Judas Priest, Waters angażuje Sandora de Bretana (bas) i Roba Falzano (perkusja) i liczba muzyków, którzy przewinęli się przez zespół wzrasta do dwudziestu jeden.
Ostatnia jak do tej pory płyta Annihilator nazywa się „Schizo Deluxe” i ukazuje się w 2005 roku nakładem AFM (jako ostatnia z trzypłytowego kontraktu). Tony Chappelle nagrywa partie perkusji, a Waters nie ustaje w komplementowaniu Dave’a Paddena. – [Dave] Do nagrywania „Schizo Deluxe” podchodził bardzo odprężony i pewny siebie. Dokładnie znał swój cel i wiedział jak go osiągnąć. Z nieśmiałego nowicjusza przeobraził się w znającego swoją wartość zawodowca, gotowego skopać dupy wszystkim niedowiarkom.
Żeby zrozumieć specyfikę Annihilator warto przytoczyć słowa Jeffa (bo kogóż by innego), które doskonale charakteryzują to co kryje się pod tą nazwą. – Annihilator jest głównie projektem solo. Na żywo, gdy gra kilka osób – to pełnowymiarowy zespół, po równi odpowiedzialny za wszystko, co jego dotyczy. Jednak poza nią to „dziecko Watersa”. Nam, konsumentom tej teorii, pozostaje czekać na kolejny jej efekt
Dla wszystkich to bez dwóch zdań jazda obowiązkowa.
MUS !!
Kawal Muzyki.... !!!!
Polecam
Tracklist
- 1, Alison Hell (Remastered Version), 5:02
- 2, Phantasmagoria (Demo Version), 3:57
- 3, Back To The Crypt, 4:07
- 4, Gallery, 4:07
- 5, Human Insecticide (Live), 5:44
- 6, The Fun Palace (Extended Mix), 6:22
- 7, W.T.Y.D. (Live), 4:57
- 8, Word Salad (Live), 6:35
- 9, Live Wire (Live), 5:16
- 10, Knight Jumps Queen (Demo Version), 3:45
- 11, Fantastic Things, 4:26
- 12, Bats In The Belfry (Demo Version), 3:45
- 13, Evil Appetite, 3:40
- 14, Gallery '86, 3:59
- 15, Alison Hell '86, 5:09
- 16, Phantasmogoria '86, 3:55
Co troche bede wystawial kolejne rzeczy,takze zagladaj !!!!!
Zycze udanej licytacji