Płatności |
Numer konta otrzymają Państwo w mailu potwierdzającym zakup. W tytule przelewu proszę wpisać jedynie swój NICK z Allegro. |
|
|
Wysyłka |
Wszystkie pozycje są solidnie pakowane w ochronne koperty bąbelkowe, co zapobiega zniszczeniom podczas transportu. Wszystkie przesyłki wysyłam w ciągu 48h od wpłynięcia zapłaty na konto. |
|
|
|
|
|
|
|
a
a
TYTUŁ: |
Zapowiedź równonocy. Pamiętniki I (1907-1937)
|
AUTOR: |
Mircea Eliade
|
WYDAWNICTWO: |
Literackie Kraków
|
ROK WYDANIA: |
1989 |
ILOŚĆ STRON: |
303
|
OPRAWA: |
Twarda
|
STAN OGÓLNY: |
Dobry
|
INFORMACJE DODATKOWE: |
Przetarta oprawa, ex libris, pieczęcie i sygnatury biblioteczne, pożółkłe strony
|
|
aa
a
|
„Dziennik pisałem zwykle nocą, niekiedy nawet bardzo późno, by mieć pewność, że nie zostanę zaskoczony przez ojca. Począwszy od piątej klasy liceum aż do końca lat studenckich trenowałem się w sztuce jak najkrótszego spania – nigdy dłużej niż trzy lub cztery godziny w nocy. Doszedłem do tego tylko dzięki wielkiej cierpliwości i wytrwałości. Przez całe miesiące zmuszałem się, by iść spać o kilka minut później niż poprzedniego wieczora oraz do nastawiania budzika o minutę wcześniej każdego dnia. Gdy takim sposobem udało mi się urwać godzinę z czasu przeznaczonego na sen, pozostawałem przy tym przez parę tygodni, a potem znowu zmniejszałem o minutę lub dwie dziennie moją porcję snu. Nie było to łatwe. Nieraz dopiero po drugiej w nocy zamykałem książkę. Wówczas żadną miarą nie mogłem zasnąć i bez przerwy przewracałem się na łóżku. Nie miałem jednak zamiaru brać pod uwagę mej bezsenności: godziny i minuty wydzielone na sen liczyłem od chwili zgaszenia światła i położenia się do łóżka, nawet jeśli do faktycznego zaśnięcia potrzebne mi były jeszcze jedna lub dwie godziny. Zdarzało mi się padać z niewyspania po śniadaniu, szczególnie w lecie, mimo iż pochłaniałem mnóstwo filiżanek kawy i skrapiałem twarz zimną wodą. Wtedy kładłem się na pół godziny, stawiając budzik w zasięgu ręki; nie omieszkałem odjąć tej półgodziny od czasu snu, jaki przydzieliłem sobie na następną noc. Koniec końców doszedłem do tego, że spałem cztery godziny na dobę. Nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym spać więcej. W późniejszym czasie, gdy do niekończących się lektur i długich godzin spędzonych na pisaniu dołączyły inne ekscesy młodości, zdarzały mi się chwile utraty świadomości, wywierające na mnie bardzo nieprzyjemne wrażenie. Jeszcze teraz pamiętam dwa takie wypadki, których przyczyną było niewątpliwie przemęczenie. Pewnej nocy – byłem wtedy chyba w siódmej klasie liceum – rozebrałem się, nastawiłem wskazówkę budzika na piątą rano i położyłem się. W kilka chwil później ze zdumieniem stwierdziłem, ze zupełnie ubrany siedzę przy stole z książką przed sobą, nie wiedząc, co czytam, ani nawet czy cokolwiek przeczytałem. Spojrzałem na budzik i stwierdziłem, że jest trzecia rano. Inny alarm tego samego rodzaju miał miejsce, gdy byłem studentem. Pewnego dnia zdziwiłem się bardzo widząc, że jestem na ulicy, (...) o dwa kroki od domu, nie bardzo wiedząc, co tam robię – czy właśnie wychodzę, czy przychodzę, nie pamiętający niczego, nawet własnego imienia, Upał owego lipcowego popołudnia był przytłaczający. Pomimo wszystko udało mi się rozpoznać drogę do domu i dowlec się z trudem do swego pokoju. Było tam gorąco jak w piecu. Zupełnie nagi rzuciłem się na łóżko i spałem aż do wieczora. (…) Choć skądinąd dość rzadkie, wydarzenia te wzbudziły we mnie jednak pewien przestrach. Nikomu o nich nigdy nie powiedziałem, ale dały mi do myślenia.” „Jednakowoż absolutnie nie mogłem sobie pozwolić na wyrzeczenie się tych metod, najbardziej bowiem brakowało mi czasu. Oprócz książek piętrzących się na stole i półkach, i których nie zdołałem przeczytać, prowadziłem dziennik, zapełniałem całe zeszyty notatkami, streszczeniami, sprawozdaniami i artykułami. Ponadto pisałem powieść fantastyczną zakrojoną na rozmiary iście cyklopowe: "Pamiętniki ołowianego żołnierzyka". Pisanie jej kontynuowałem przez z górą dwa lata, przez całą piątą i szóstą klasę liceum. Po jej definitywnym przerwaniu w kilku zeszytach skopiowałem najbardziej według mnie udane rozdziały, by pokazać je kilkorgu przyjaciołom. Zamierzyłem tę powieść jako dzieło gigantyczne. Powinna ona zamknąć w sobie nie tylko historię powszechną, lecz całe dzieje Kosmosu, od początków naszej Galaktyki aż do pojawienia się człowieka, po drodze zaś miała traktować o powstaniu i pojawieniu się życia…” |
|