Przedmiotem aukcji jest Polonez Caro. Jak Polonez wygląda, każdy widzi. Samochód został zakupiony, aby wziąć udział w corocznym rajdzie charytatywnym – Złombolu. W rodzinie starszego pana, od którego został zakupiony, samochód był od początku, kupiony w polskim salonie. Przed wyjazdem wylądował na warsztacie, aby wszystko grało i tańczyło. Miał przecież misję przejechania ponad pięciu tysięcy kilometrów, do Irlandii i z powrotem.
Od samego początku nie było z nim problemów. Jeździ i na gazie, i na benzynie. Stanowi jednak świetną, bo ruchomą, siłownię dla rąk (brak wspomagania robi swoje). Na niemieckich autostradach rozwinął zawrotną prędkość 160 km/h (i to na gazie!), przez co oszukał fabrykę. Na promie z Calais do Dover nie marudził, nie narzekał; grzecznie czekał na dalszą trasę.
Przeżył też jedyne w swoim rodzaju przygody! Który samochód może się pochwalić mewą wybijającą tylną lewą szybę? Albo liną zawieszoną na dodatkowych reflektorach halogenowych, wyciągniętą spomiędzy skał na irlandzkim brzegu? Wątpimy, by takich aut było wiele, ale Polonez może się tym wszystkim pochwalić.
Niósł też pomoc innym. A wszystko dzięki CB radio, przez które można było o tę pomoc poprosić. Gigantyczna antena ułatwia komunikację.
Wygoda przede wszystkim, bo w samochodzie da się spać. Albo zaparkować obok drugiego Poloneza i między nimi zawiesić hamak. Dla chcącego nic trudnego, jak to mówią.
Aby zmniejszyć masę (albo zwiększyć pakowność, jak kto woli), w Polonezie tylna kanapa została zlikwidowana. Miało to miejsce w Berlinie na campingu po pierwszym dniu, zatem nie warto pytać, czy mamy tę część. Nie, nie mamy. Ale za to wciśniesz tam lodówkę na browar czy narty, jeśli lubisz się męczyć.
Zwiedził trochę świata, jak widać.
Lata świetnie, w nurkowaniu nie jest zbyt dobry (tak przynajmniej twierdzi). Na sam koniec fantastycznej wyprawy rozrusznik się obraził, przez co był pchany, żeby odpalił, ale wszystko skończyło się dobrze (jeśli tak można nazwać wymianę rozrusznika na nowy).
Podsumowując, nigdzie nie znajdziesz lepszego Poloneza. A na pewno nie z taką historią, nie tak oklejonego, nie tak dobrze przygotowanego na wyprawę – i to nie tylko na Złombol!